Quantcast
Channel: Blog leśniczego
Viewing all 144 articles
Browse latest View live

Ma pan drzewo?

$
0
0

473min

 

Mamy już prawie lato, które wg układu planet rozpocznie się za kilkadziesiąt godzin. Za nami już nawet czas suszy i wysokich temperatur. Jednak wciąż do leśniczówki przychodzą ludzie lub przez nieustannie dzwoniący telefon zadają mi pytanie: ma pan drzewo? Wiadomo, że nie chodzi tu o rosnące drzewo lecz o drewno opałowe. Wielu ludzi potocznie o drewnie mówi „drzewo”…

Latem często drewno staje się niezbędne, aby rozpalić bezpieczne ognisko nad jeziorem. Potrzebne są też patyki do smażenia kiełbasek. Drewno to jednak przede wszystkim najstarszy znany ludzkości materiał opałowy. Zdecydowana większość wiejskich domków opalana jest właśnie nim. Choć i w miastach, szczególnie w domach jednorodzinnych stosuje się często piece opalane drewnem. Wokół Pszczewa mocno rozwinęło się budownictwo domków letniskowych i zdecydowana większość z nich jest ogrzewana kominkiem. Najlepszym opałem jest dla nich odpowiednio wysezonowane drewno liściaste. Coraz częściej zatem można zobaczyć rozpoczęty plac budowy domku, a tuż obok sąg drewna, które jest sezonowane i przygotowywane do ogrzewania tego dopiero budowanego domu. Stąd te częste pytania o „drzewo”

4731

Przy wielu domach stoją drewutnie wypełnione szczapami lub stosy wałków zgromadzone i sezonowane na czas zimy. Czasem zmagazynowane drewno pełni rolę ogrodzenia lub dodatkowo ociepla budynek. Brzozowe czy dębowe wałki to bardzo poszukiwany towar. Dlatego różni interesanci wciąż pytają mnie o drewno. Potrzebują też różnych informacji na ten temat. Ale drewno przydaje się w domu nie tylko na opał. Czasem potrzebny jest brzozowy klocek lub rozgałęziony konar na kwietnik, nieco olchy do wędzenia ryb, chrust do wyplecenia ogrodowego płotu lub żerdzie do budowy kładki wędkarskiej.  Kogo o nie mają pytać potencjalni nabywcy jak nie leśniczego? Czasem potrzebna jest tylko chwila rozmowy i garść porad. Płonący ogień łączy ludzi.

4732

 Kiedyś ludzie wiedzieli doskonale, jak przygotowuje się drewno na opał, jak się je suszy, magazynuje, spala. Znali właściwości drewna i jego przydatność do ogrzewania, wędzenia czy wytwarzania narzędzi lub sprzętów niezbędnych w gospodarstwie. Dziś ta wiedza nie jest już tak powszechna. Mieszkaniec współczesnego wielkiego miasta rzadko zastanawia się skąd pochodzi ciepło ogrzewające jego dom, pozwalające na odprężającą kąpiel czy przygotowanie posiłku. Odkręca grzejnik, kran w łazience lub włącza palnik kuchenki i już! W zasadzie dawno przestał zaprzątać  sobie głowę takimi dociekaniami. Na wsi życie toczy się inaczej i w wielu gospodarstwach domowych zaopatrzenie w opał to kwestia bardzo istotna, by nie rzec, podstawa bytu.

 Każdy zdany jest na siebie i wtedy pojawiają się liczne pytania.  Jak zaopatrzyć się w drewno, potrzebne do wielu zastosowań, stąd nazywane surowcem wszechczasów? Skąd wziąć drewno do kominka i cieszyć oko równo ułożonym sągiem brzozowych lub bukowych szczap pod tarasem wymarzonego wiejskiego domku? Gdzie zaopatrzyć się w gałęzie niezbędne do rozpalenia ogniska na wędkarskim pikniku i zdobyć kilka żerdzi tak potrzebnych do naprawy nadwątlonej kładki nad ulubionym leśnym jeziorkiem? Nie można ich tak po prostu pozbierać.

 Często jednak nie wiadomo do kogo należy czy kto zarządza pobliskim lasem. Lepiej zapytać leśniczego. Do leśniczówki zwykle łatwo trafić. Zbierając chrust, szyszki czy łamiąc gałęzie w lesie, łatwo złamać zapisy ustawy o lasach i ustawy o ochronie przyrody, a a rt. 153 § 1 Kodeksu wykroczeń brzmi groźnie : Kto w nienależącym do niego lesie: 1) wydobywa żywicę lub sok brzozowy, obrywa szyszki, zdziera korę, nacina drzewo lub w inny sposób je uszkadza, 2) zbiera mech lub ściółkę, 3) zbiera gałęzie, korę, wióry, trawę, wrzos, szyszki lub zioła albo zdziera darń (…) podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany.

 

Każde nadleśnictwo w Polsce ma precyzyjnie określone zasady detalicznego nabywania drewna przez zainteresowane osoby. Trzeba zgłosić się do najbliższej leśniczówki i tam od leśnika uzyskamy informacje i wiedzę niezbędną do legalnego zaopatrzenia się w drewno. Możemy zakupić przygotowane do sprzedaży wałki opałowe lub wyrobić sobie ( jednak przy sporym nakładzie czasu i sił) drobnicę opałową, czyli gałęzie.

4733

       Gdy chcemy drewno sami przygotować drewno, leśniczy wystawia pisemne pozwolenie na jego pozyskanie i określa precyzyjnie, co można wyrobić we wskazanym fragmencie lasu oraz w jakim terminie. Pozwolenie jest jednocześnie zezwoleniem na wjazd do lasu z podanym numerem rejestracyjnym pojazdu. Leśniczy udziela też instruktażu z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy, ewentualnych zagrożeń, zachowania bezpieczeństwa przeciwpożarowego i użycia właściwych narzędzi. Określa zasady przygotowania drewna do odbiórki, informuje o aktualnych cenach drewna i terminach sprzedaży.

      Czasem dochodzi do nieporozumień, bo ludzie często mylą metr przestrzenny z metrem sześciennym drewna, czyli popularnym „kubikiem”. W leśnictwie od dawna podstawową jednostką miary jest m3, czyli „kubik”. Jest to miara stosowana do określania objętości litego drewna, to znaczy bez pustych przestrzeni, które występują pomiędzy wałkami ułożonymi w stosie. Kubik to sześcian litego drewna w odróżnieniu od metra przestrzennego, w którym mierzy się drewno wraz z pustymi przestrzeniami. Metry przestrzenne pomierzonego drewna przelicza się na kubiki za pomocą odpowiednich współczynników. Na przykład 1 m przestrzenny wałków sosnowych o długości 1 m (czyli 1 x 1 x 1 m) to 0,65 m3 drewna, a taki sam 1 mp gałęzi sosnowych to 0,25 m3, bo gałęzie są zwykle krzywe i w stosie jest więcej wolnych przestrzeni. Metr sześcienny drewna jest jego podstawową, oficjalną miarą, służąca do ewidencji ilości drewna. Cena przy zakupie jest naliczana według ilości metrów sześciennych.

Leśniczy mierzy, klasyfikuje wyrobione drewno i wprowadza je do ewidencji, a potem wystawia asygnatę, dokument uprawniający do wywozu drewna z lasu w ustalony dzień sprzedaży. Posługuje się cennikiem ustalonym przez zarządzenie nadleśniczego i wystawiając asygnatę, inkasuje należność. Pieniądze trafiają poprzez kasę fiskalną na konto nadleśnictwa. Tak samo wygląda sprzedaż wałków opałowych, które powstają w czasie różnych cięć w lesie. Z krzywych, obarczonych różnymi wadami, niewymiarowych kawałków pnia, których nie można wykorzystać w przemyśle, ustawiane są stosy wałków opałowych.

4734

Jednak to także atrakcyjny dla wielu towar. Piece czy kominki potrzebują sporej ilości drewna, aby ogrzać nasze domy. Coraz więcej osób chce mieć też w domu kuchnię opalaną drewnem, taką z fajerkami, wyskakującymi iskierkami i promieniującą ciepłem rozżarzonych polan drewna.

4737

 Niektórzy sami budują sobie grille ogrodowe, niewielkie suszarnie grzybów czy owoców lub małe wędzarnie. Wszyscy wtedy potrzebują „drzewa”, o które pytają leśniczego.

Niektórzy z nich porównują swoją drewutnię do piwniczki z winem lub spiżarni z przetworami. Z dumą pokazują zgromadzone w wielkim porządku szczapy - osobno sosnowe, bukowe, dębowe, brzozowe czy nawet gatunków owocowych. A do leśniczówek przychodzą klienci, którzy dopytują się o drewno grabowe czy jesionowe, w zasadzie „egzotyczne” w niektórych regionach kraju. Dlatego zawsze warto mieć na względzie strukturę gatunkową lasów i pamiętać, że królową polskich lasów jest sosna.

Trudno bowiem tam, gdzie dominują suche bory, szukać drewna grabu czy dębu i mieć pretensje do leśniczego, że oferuje tylko sosnowe wałki. Wciąż aktualne jest pytanie zadawane często leśniczemu:

Jakie drewno jest najlepsze na opał?

Wartość opałowa drewna zależy od wielu czynników, zaś nabywca, który trafia do leśniczówki może, rzecz jasna, kierować się indywidualnymi preferencjami. Generalnie jest tak, że wartość opałowa drewna jest tym wyższa, im więcej zawiera żywic i ligniny. W tej konkurencji wygrywa drewno iglaste. Z kolei drewno liściaste ma wyższą gęstość i jego wartość grzewcza w przeliczeniu na metr przestrzenny jest wyższa niż drewna iglastego. A zatem mniejsza ilość drewna liściastego powinna dać tyle samo ciepła, co dużo większa ilość sosnowych polan. Zwykle jednak drewno iglaste jest tańsze w zakupie, niż drewno liściaste twarde (np. dąb, buk) – to wyrównuje ich atrakcyjność. No i iglaste łatwiej kupić.

Które drewno będzie dla nas lepsze, zależy także od rodzaju pieca, wielkości przewodu kominowego i paleniska. Sosnowe, modrzewiowe czy świerkowe polana lepiej nadają się do pieców kuchennych, bo zawierają dużo żywicy i szybko można uzyskać wysoką temperaturę. Drobniutko połupane i połamane, są świetną rozpałką, szczególnie gdy trafimy na silnie przeżywiczony fragment, np. dawną spałę żywiczarską.

4735

 Na rozpałkę świetnie nadają się też kora brzozy lub suche wióry drzew iglastych jednak najlepsza jest przeżywiczona, drobno połupana sosna sosna - czyli „drzazga, smolak, smolniak”:

4736

Niezwykle ważna jest wilgotność drewna. Piękny, liściasty „opał” będzie spalał się kiepsko, jeśli nie zostanie należycie wysezonowany, czyli wysuszony. Suche drewno daje żółto-niebieski ogień, nie będzie dymić, odkładać smoły w kominie czy brudzić szyb kominka - w kolejce do pieca powinno czekać dwa, a nawet trzy lata. Składujmy je w miejscach przewiewnych (najlepiej w zadaszonej wiacie o utwardzonym podłożu), możliwie nasłonecznionych, osłoniętych przed deszczem. Warto pamiętać, że drewno wstępnie wysuszone, trzymane na powietrzu, po jakimś czasie znowu chłonie wilgoć, co nie oznacza, że należy je szczelnie przykrywać folią czy plandekami. Wtedy, podobnie jak drewno zbyt szybko wrzucone do kotłowni, nie tylko nie przesycha, ale również dochodzi do jego rozkładu przez grzyby. Dlatego rzędy ułożonego drewna powinny być odsunięte od siebie na szerokość dłoni, aby powietrze mogło swobodnie cyrkulować i odprowadzać wilgoć. Szczególnie szybko ulega destrukcji, źle przechowywane, wrażliwe na wilgoć, drewno brzozy, olchy czy buka.

W świeżo ściętym, „zielonym” drewnie nawet połowę wagi może stanowić woda. Każde – czy to w postaci grubych czy cienkich wałków, liściaste lub iglaste - będzie dobrym materiałem opałowym, o ile tylko będzie miało odpowiednią wilgotność, w przy tym wymiary polan dostosujemy do pieca. Za „złote drewno”, świetne jako opał, wiele osób uważa drewno akacjowe (czyli robinii akacjowej). To prawda, doskonale nadaje się do tego celu, a to dlatego, że nawet świeże zawiera bardzo mało wody. Ale już jego wadą jest duży udział kory (nawet do 22 proc., podczas gdy np. grabu - 7 proc.). Bardzo często przy kominku zobaczymy drewno brzozowe, bo pali się nawet nieco wilgotne, a przy tym… ładnie wygląda.

Teoretyczne rozważania o wyższości grabiny nad dębiną, złotej „akacji” nad osiką, starej sosny ze zrębu nad gałęziówką, zwykle jednak idą na bok, gdy zderzą się w praktyce z zasobnością naszego portfela.

Z polskich lasów pozyskuje się rocznie ponad 4 mln m sześc. drewna opałowego, a zapotrzebowanie na nie wciąż rośnie. Różnie to wygląda w poszczególnych leśnictwach na terenie kraju ale w moich stronach co roku pozyskuję z pszczewskich lasów i sprzedaję licznym klientom sporo ponad 1000 m3. Wymaga to sporego nakładu czasu pracy i bardzo często słyszę pytanie: „ma pan drzewo?”

Jednak to także ważna część pracy leśniczego, stąd poświęcam jej wiele uwagi. Drewno jest zbyt cennym materiałem, aby każdy, nawet najmniejszy wiórek nie został dobrze wykorzystany. Dlatego zawczasu pomyślcie o zgromadzeniu drewna na zimę, a o wszystkie szczegóły związane z jego jak najlepszym wykorzystaniem pytajcie „swojego” leśniczego. Po okresie fascynacji innymi źródłami energii drewno wraca do łask, bo jest ekologiczne, odnawialne i w dodatku tańsze niż węgiel czy gaz. Po odkrywkach węgla brunatnego czy kopalniach węgla kamiennego pozostają trwałe, bardzo kłopotliwe „pamiątki” w ziemi, których kosztowna rekultywacja ciągnie się lata i nie zawsze zresztą kończy się powodzeniem.

Ale wciąż pokutuje błędne przekonanie, że wycinanie drzew jest złem samym w sobie, a lasów na skutek tego ubywa. Dlatego wciąż warto przypominać, że drewno jest materiałem w pełni naturalnym – powstaje dzięki procesowi fotosyntezy, z wykorzystaniem energii słonecznej. Wycięte drzewa są zastępowane nowymi, bo las jest systematycznie odnawiany. W trakcie spalania drewna powstają tylko śladowe ilości dwutlenku siarki i dwadzieścia razy mniej popiołu niż przy spalaniu węgla. Popiół drzewny jest nietoksyczny i może być wykorzystywany jako nawóz. Warto go wysypywać nie do śmietnika lecz na kompostownik lub bezpośrednio pod drzewa lub krzewy.

Dlatego pytanie: czy palić, czy nie palić, zostawmy tylko dla palenia papierosów, a o drewno opałowe pytajcie długo przed zimą najbliższego leśniczego.

Miłej niedzieli!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 


Sobota bywa dniem kibica, ale czasem także to Regionalny Dzień Lasu

$
0
0

 

474min

Wczorajsza sobota była dniem wielkich emocji sportowych. Nasza piłkarska reprezentacja walczyła na francuskim stadionie o wejście do finałowej ósemki mistrzostw Europy. Choć szwajcarscy piłkarze starali się grać z precyzją właściwą temu krajowi to gol Kuby Błaszczykowskiego, a potem rzuty karne wykonywane z naszą, polską precyzją i fantazją zdecydowały o zwycięstwie biało-czerwonych. Ulice zamarły, bo wszyscy zasiedli przez telewizorami. Niektórym gwałtowna burza i bardzo obfite opady deszczu, a nawet gradu popsuły nieco nastrój lub nawet uniemożliwiły oglądanie transmisji. Pomimo przerw spowodowanych burzą wszyscy kibicowali piłkarzom, choć czasem niektórym przyszło tylko słuchać meczu w samochodowym radioodbiorniku. Nawet nasz dwuletni wnuk Julian kibicował naszym i krzyczał „Polska!!!” przed telewizorem…  

Z kolei poprzednia sobota, 18 czerwca minęła pod znakiem Regionalnego Święta lasu i innych, leśnych jubileuszy. Tego dnia na terenie Nadleśnictwa Rzepin, a konkretnie w Starościnie zorganizowano szczecińskie, Regionalne Dni Lasu, połączone z obchodami Jubileuszu 70-lecia Nadleśnictwa Rzepin i Jubileuszu 60-lecia Technikum Leśnego w Starościnie. Obchody uroczystości rozpoczęła Msza Święta podczas której poświęcono i wręczono sztandar leśnikom z Nadleśnictwa Rzepin. Na zakończenie mszy Metropolita Szczecińsko-Kamieński ks. Arcybiskup Andrzej Dzięga wręczył Panu Prof. Janowi Szyszko, Ministrowi Środowiska - Order św. Ottona, przyznawany osobom zasłużonym dla Kościoła na Pomorzu Zachodnim. Potem z racji tego, że leśnicy „od zawsze” byli i są gorącymi patriotami i czynnymi obrońcami Ojczyzny zostały złożone kwiaty pod tablicą „Ku czci poległych Polskich Leśników w walkach o niepodległość i wolność Ojczyzny w latach 1914-1945".

Potem przemaszerowano z kościoła na teren Technikum Leśnego w Rzepinie-Starościnie, gdzie ks. Biskup Stanisław Stefanek w obecności wszystkich uczestników, a w szczególności absolwentów TL poświęcił kapliczkę z figurą Chrystusa Frasobliwego.

Ze sceny ustawionej na stadionie TL w Starościnie przemawiało wiele, wiele osób. List Prezydenta RP Andrzeja Dudy, pełen ciepłych słów uznania dla pracy leśników odczytała pani Poseł RP Anna Paluch. Przemawiał Sławomir Wencel -dyrektor największej i najbardziej zapracowanej w kraju RDLP Szczecin, obejmującej 35 nadleśnictw położonych w obszarze pomiędzy Bałtykiem aż po Wielkopolskę. Wysłuchaliśmy także medialnego przesłania Dyrektora Generalnego LP Konrada Tomaszewskiego, który chwaląc Brać Leśną spod znaku zachodniopomorskiego gryfa mówił m.in. : Nigdy nie miałem problemów z funkcjonowaniem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie, tutaj doskonale realizowano wszystkie przedsięwzięcia rozwojowe.

W podobnym tonie o pracy leśników z najbardziej zalesionego zakątka Polski mówił także minister Jan Szyszko:

4741

Potem wręczał odznaczenia państwowe, którymi zostali odznaczeni m.in. Piotr Bielanowski i Lech Jankowiak z sąsiedniego Nadleśnictwa Międzychód:

4742

Złoty Medal za Długoletnią Służbę otrzymali m.in. moi koledzy: leśniczy Lech Antkowiak z Nadleśnictwa Myślibórz oraz Marek Sasin- przewodniczący Związku Leśników Polskich w RP

4743

Patrząc na Lecha z wyprężoną do odznaczenia „klapą i klatą” myślałem sobie: Niedawno byliśmy młodymi chłopakami zafascynowanymi przyrodą, lasem i leśnictwem, a dziś jesteśmy poważnymi facetami, którym przypinają medale…  

Bo czy Lech- prawie mój rówieśnik pasuje do wizerunku człowieka o długoletniej służbie? Wciąż ma w oczach młodzieńczy błysk i posiada czarną czuprynę.

47412

Popatrzyłem przy tym na dzisiejszych uczniów TL kręcących się wokół uroczystości. Pewnie myślą o nas jak o eksponatach dydaktycznych… Ale nie ma tak dobrze, pewnie w wielu dziedzinach możemy zagonić młodzież w kozi róg, bo ponad 30 lat w zielonym mundurze to niezła szkoła życia. Dopóki służy nam zdrowie, jest fantazja i dobry humor to wciąż czujemy się młodzi i pełni energii do pracy w lesie oraz realizowania wielu innych pasji.

Wręczono też Kordelasy Leśnika Polskiego. Może je przyznawać dyrektor generalny lub dyrektorzy regionalni LP. Jeden z nich, nadany przez Dyrektora Generalnego LP otrzymał Jerzy Pawliszak- nadleśniczy z sąsiedniego Międzyrzecza:

47441

 

 Kordelas Leśnika Polskiego to obecnie najwyższe wyróżnienie w leśnej branży. Nawiązuje do honorowej i paradnej broni noszonej przez leśników w okresie II RP. Od 1930 roku był to stały element umundurowania leśnika, a jego rękojeści drewniane, żelazne i srebrne świadczyły o randze i zajmowanym stanowisku. Kordelas jako wyróżnienie przyznawany jest od 1996 roku na mocy zarządzenia nr 25 Dyrektora Generalnego LP. Nie wiążą się z nim żadne gratyfikacje pieniężne, bo jest to nagroda wyłącznie prestiżowa. Mogą otrzymywać go zarówno sami leśnicy, jak i osoby spoza tego środowiska, które w szczególny sposób przyczyniają się do rozwoju Lasów Państwowych.

Dlatego było mi bardzo miło, gdy w gronie odznaczonych Kordelasem Leśnika zobaczyłem wieloletniego wicewojewodę lubuskiego Jana Świrepo

 

4745

Bardzo zaangażowany w pracę na rzecz rozwoju regionu, wcześniej był także posłem ale z drugiej strony zawsze był i jest pomimo, że przebywa już na emeryturze, wielkim przyjacielem leśników i lasu. Na uroczystości pojawiło się zresztą spore grono takich osób: przedstawiciele administracji rządowej i samorządowej, zaprzyjaźnione służby mundurowe, przedsiębiorcy leśni, drzewiarze, ludzie nauki i wykładowcy, przyrodnicy i myśliwi.

4746

W dalszych rzędach widowni także napotkałem wiele, wiele znajomych twarzy, choć naturalnie przeważali absolwenci TL Starościn. W towarzystwie kolegów z Bolewic: Grzegorza i Krzysztofa zobaczyłem ulubionego barda mojej żony Reginki- Macieja Wróblewskiego.

4747

To także absolwent TL Starościn, który po części oficjalnej pojawił się na scenie z gitarą, dostarczając swoim wspaniałym głosem i mądrymi tekstami wspaniałych artystycznych wzruszeń leśnej widowni.

W trakcie tej uroczystości spotkałem wielu znajomych, choć nie jestem absolwentem TL Starościn. Spędziłem 5 pamiętnych  lat  w TL Rogoziniec.

 „Moje” Nadleśnictwo Trzciel reprezentowali tego dnia oprócz zastępcy nadleśniczego Sławomira Millera i mnie także Iwona i Radek, którzy są małżeństwem. Radek to absolwent Starościna.

47410

Wiele razy na scenie pojawiał się tego dnia dyrektor tego TL Przemysław Jarosik.

47411

Odebrał wiele wyróżnień i powiedział wiele ciepłych słów o dawnych, obecnych i przyszłych leśnikach. Ma przecież leśnictwo w genach. Warto dodać, że graniczę przez rzekę Obrę z leśnictwem Policko, gdzie swojego czasu „leśniczowała” jego siostra Małgosia, a nieżyjący już ojciec, Mieczysław Jarosik przez wiele lat był nadleśniczym w Nadleśnictwie Trzciel…

Spore grono leśników czynnych i tych, którzy już tylko spokojnie spacerują po lasach otrzymało tego dnia zasłużone nagrody i podziękowania. Kordelasem odznaczono też emerytowanego inżyniera z Nadleśnictwa Bolewice Michała Tybiszewskiego

4748

Michał to znany w środowisku leśnik, przyrodnik, długoletni działacz lokalny i związkowy, a obecnie zakochany (naturalnie oprócz żony) w ogrodach i aktywnej działalności Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Na scenie w gronie uhonorowanych Kordelasem zobaczyłem także leśniczego Andrzeja Kowalczyka z Nadleśnictwa Bogdaniec. Pamiętacie mój wpis z grudnia 2014 roku

http://333052.www.blox.pl/html/8519681,11141122,1159.html?10614299

 

o jego córce, Karolinie, która po mistrzowsku strzela?

Gratulowałem Andrzejowi wyróżnienia a tym razem to Karolina kibicowała i towarzyszyła ojcu w dniu jego sukcesu, na który, tak jak w sporcie, pracuje się latami:

4749

Spotkałem też przesympatycznego Olgierda Popiela z Nadleśnictwa Kłodawa. To świetny leśnik, ale też gawędziarz, kucharz i kompan. Gdy razem z bratem bliźniakiem Ryszardem zasiądą z gitarą przy ognisku to można tylko słuchać, słuchać i słuchać. Olo to chyba jedyny podleśniczy w Polsce, który otrzymał w 2011 roku od Prezydenta RP Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za działalność w strukturach gorzowskiej „Solidarności”. Nosi go z dumą na leśnym mundurze

47413

 Naturalnie orderami odznaczeni zostali obaj bracia, bo bliźniacy działali razem w nielegalnych wtedy podziemnych strukturach. Ryszard i Olgierd mają też „na koncie” Odznaki Honorowe Za Zasługi Dla Miasta Gorzowa”.

Regionalne Dni Lasu to okazja do wielu spotkań leśników i ich przyjaciół. Z wielką przyjemnością oglądałem rozmaite powitania, próby rozpoznania się po latach i pełne wzruszenia twarze. To także okazja do spotkania przedstawicieli różnych leśnych pokoleń. Czy to nie wzruszające obraz, gdy młody uczeń technikum leśnego w mundurze wspiera dziadka- leśnika?

47414

Takie uroczyste spotkanie leśników to także okazja, aby spotkać tych, którzy już od dawna nie są czynni zawodowo ale mają ogromny dorobek zamknięty w koronach naszych lasów. To emerytowani dyrektorzy, nadleśniczowie ale także leśniczowie, dawni drwale, żywiczarze, zrywkarze i gajowi. Czy ktoś dziś pamięta gajowych? To leśnik, którego znakiem rozpoznawczym była charakterystyczna skórzana raportówka. Zobaczcie sami, wyłowiłem taką postać z tego licznego zgromadzenia leśników...

474151

 Gajowi zniknęli już w mroku borów i dziś praktycznie nie ma ludzi pracujących na tym stanowisku, choć oficjalnie jeszcze ono istnieje w naszej organizacji. Opowiem o gajowych, ciekawych ludziach lasu następnym razem.

 

Leśniczy Jarek   -lesniczy@erys.pl

 

Suche drzewa, złomy, wywroty i gradowe kule - w lesie nie zawsze jest uroczo

$
0
0

 

475min

Od jakiegoś czasu zauważyłem w lesie gwałtownie rosnącą liczbę sosen o żółtych koronach. Takie usychające lub zupełnie suche drzewa my, leśnicy, nazywamy posuszem i staramy się jak najszybciej usuwać z lasu. Posusz może być czynny- czyli zasiedlony przez szybko rozmnażające się owady, a zatem szczególnie niebezpieczny dla całego lasu lub opuszczony- to już zupełnie martwe drzewa, gdzie po owadach destrukcyjne działanie rozpoczęły rozkładające je grzyby. Szczególnie posusz czynny jest bacznie obserwowany przez leśnika. Są to bowiem drzewa bardzo niebezpieczne dla innych i stają się źródłem chorób dla całego lasu. Suche drzewo opanowane przez grzyby i owady w lesie to jak trędowaty lub zarażony dżumą czy ospą człowiek w społeczeństwie. Zaatakowane, chore drzewo szybko zaraża kolejne i kolejne. Zdarza się, że od jednego chorego drzewa powstaje duże gniazdo posuszu, a czasem rodzi to konieczność wycinania zrębu aby ratować las. Bo wbrew temu, co mówią i piszą „pseudoekolodzy”, wycinanie drzew to najczęściej nie barbarzyństwo czy pazerność leśników lecz normalne zabiegi gospodarcze, a często także ratowanie lasu. W zielonym dachu lasu zaczęły się pojawiać w wielu miejscach rdzawe plamy

4751

To problem także sąsiednich nadleśnictw. Niektórzy koledzy nawet obserwowali las za pomocą dronów lub z pokładu samolotu. Dlatego po konsultacjach z innymi leśnikami postanowiłem poznać przyczynę problemu w moim leśnictwie. W piątek, razem z zastępcą nadleśniczego i koleżanką zajmującą się w nadleśnictwie ochroną lasu ruszyliśmy „badać wroga”. Jak sprawdzić co dzieje się w koronach starych sosen? Nie ma innego sposobu, trzeba ściąć kilka takich rudziejących drzew i  dokładnie obejrzeć ich korony, pędy, igły i pnie

4752

Drzewa, które pozornie były jeszcze żywe, pokryte były wyciekami żywicy i chodnikami owadzimi. Gdy przecięliśmy drzewo pod koroną, okazało się, że jest już opanowane przez grzyby i zasinione. To zapewne efekt m.in. problemów z wodą w lesie. Utrzymująca się długo susza osłabia drzewa, które stają się podatne na choroby grzybowe i atak owadów.

4753

Nie ma innej rady jak szybko przystąpić do usuwania usychających drzew, dopóki można jeszcze racjonalnie wykorzystać ich cenne drewno. Inaczej zasinione i pokryte chodnikami owadzimi będzie nadawało się tylko na opał. Największym jednak zagrożeniem jest możliwość rozniesienia chorób na większy obszar.

Ustaliłem zatem z moim szefem sposób postępowania na najbliższy czas, przesuwając inne, planowane cięcia na później. Stan sanitarny lasu to bardzo istotna kwestia. Od poniedziałku planowałem się zabierać za redukcję rudych sosen. Stało się jednak inaczej…

W sobotę, podczas emocjonującego meczu Polska- Szwajcaria rozpętała się solidna burza. Zerwał się gwałtowny wiatr, lunął straszny deszcz, który przeszedł w grad. Z nieba leciały wielkie lodowe kule. W niektórych miejscach miały wielkość kurzych jaj! Wybijały szyby w samochodach, uszkodziły dachy, a nawet elewacje budynków. Tak wyglądają dziś niektóre domy w okolicach Pszczewa

4754

Straż pożarna i inne służby miały pełne ręce pracy. Usuwano połamane drzewa i konary. Na szczęście nikt bezpośrednio nie ucierpiał od rozszalałego żywiołu. Zdarzyło się natomiast kilka wypadków samochodowych, nawet bojowy wóz strażacki miejscowej OSP podrzucony podmuchem wiatru uderzył w drzewo. W lesie słychać było tylko trzask łamanych pni i łoskot drzew wywracanych z korzeniami.

W poniedziałek zamiast zabrać się za usuwanie posuszu od wczesnego ranka rozpocząłem liczenie strat w lesie. W wielu miejscach czekały na mnie smętne widoki zniszczonych drzew

4755

Wiele dróg zostało zawalonych połamanymi pniami. Szybko zorganizowałem drwali do ich usuwania. Przez dwa dni przecinali główne drogi

4766

Połamane drzewa uszkodziły też ogrodzenia upraw, wyrządziły też szkody w młodnikach i najmłodszym pokoleniu lasu. Niektóre wywrócone zostały z korzeniami ( to w języku leśników wywroty), ale też wiele drzew zostało połamanych w połowie (takie drzewa nazywamy złomami). Grube sosny czy brzozy, sporadycznie także dęby zostały powalone wiatrem, połamane, powykręcane. Według mojej szacunkowej oceny połamane i wywrócone drzewa to około 1000m3 drewna. Tyle drewna można uzyskać z około 4 hektarów zrębu założonego w starym, dorodnym lesie.

 Trzeba jak najszybciej wyciąć i wyrobić złomy oraz wywroty, aby nie zmarnowało się drewno. A wilgoć i wysokie temperatury powodują, że popękane drewno bardzo szybko sinieje. Połamane i wiszące konary stanowią też realne zagrożenie dla odwiedzających las

 4757

Unikajcie takich miejsc. Nie wybierajcie się na razie do lasu wszędzie tam, gdzie wichura wyrządziła szkody. Dopiero za jakiś czas okaże się, czy opady gradu nie uszkodziły dodatkowo drzew, które także zaczną rudzieć…

Las sponiewierany przez grad i wichurę wygląda naprawdę przygnębiająco.

4758

Trzeba bardzo szybko usunąć zagrożenia, oczyścić wszystkie drogi, naprawić ogrodzenia. To skomplikowana, kosztowna i niebezpieczna praca. W lesie jednak jak widać, nie zawsze jest uroczo, romantycznie i sympatycznie. Ale bywało już znacznie gorzej. W 2007 roku wichura połamała i wywróciła w leśnictwie Pszczew blisko 6 tysięcy m3 drewna. Wtedy szybko uporaliśmy się ze złomami i wywrotami to i teraz damy radę.

Od jutra zabieramy się z zulowcami do intensywnej roboty. Tak nasza służba…

 

Leśniczy Jarek-lesniczy@erys.pl

 

W Stanach odbędzie się dzień patrona leśników

$
0
0

 

476minW Stanach odbędą się niebawem uroczystości związane z patronem leśników- świętym Janem Gwalbertem. Każdy z nas powinien mieć duchowego opiekuna, który jest wsparciem, opoką, wzorem do naśladowania. Czasem śmiejemy się z tego, traktując istnienie duchowego patrona jako zabobon i raczej wierzymy w magię internetu czy telewizji, wzorując się na celebryckich idolach. Każdy z nas ma własną filozofię życia ale chyba też każdy, niezależnie od wiary i poglądów wzywał kiedyś na pomoc jakiegoś świętego. Zwykle dyżurnym „adresatem westchnień” jest święty Antoni, szczególnie gdy spóźnieni np. do pracy szukamy kluczy do auta… Jest jednak wokół nas wielu opiekunów, patronów, świętych. Patronem leśników, choć mam wrażenie mało znanym, jest od 1951 roku Jan Gwalbert. To znana postać w Stanach. Naturalnie nie w Stanach Zjednoczonych Ameryki lecz w Stanach położonych w naszym województwie podkarpackim. Właśnie we wsi Stany, która leży w województwie podkarpackim,w powiecie stalowowolskim i gminie Bojanów istnieje należąca do diecezji sandomierskiej parafia rzymskokatolicka, której patronuje Jan Gwalbert.

Proboszcz tej parafii, ksiądz Zbigniew Mistak przysłał mi takie miłe zaproszenie:

4761

Znam wielu leśników z tych okolic, szczególnie z Puszczy Sandomierskiej. Nazywają ich Lasowiakami, choć rdzenni mieszkańcy tych ziem, będący z całą pewnością ludźmi lasu nazywają siebie Lesiokami. Chętnie uczciłbym 10 rocznicę obchodów święta Jana Gwalberta w Stanach i spotkał z miejscowymi, a pewnie nie tylko z miejscowymi leśnikami. Jednak nadmiar obowiązków i spora odległość od lubelskiej dyrekcji lasów, nie pozwoli na tę przyjemność. W imieniu organizatorów, spełniając prośbę księdza Zbigniewa zapraszam jednak wszystkich, którym bliski jest patron leśników- Święty Jan Gwalbert do Stanów, w niedzielę 10 lipca . W ramach odpustu parafialnego odbędzie się tam zorganizowany wspólnymi siłami parafii, leśników i władz samorządowych Piknik Leśny, pełen atrakcji, zabaw i wydarzeń artystycznych. Wystarczy zerknąć na plakat

4762

Zachęcam wszystkich leśników oraz przyjaciół lasu do uczczenia mało znanego, skromnego Patrona Leśników i udziału w pikniku leśnym. Z całą pewnością będzie to ciekawa uroczystość, a niewiele jest miejsc, gdzie wspomina się Jana Gwalberta.

W „Żywocie świętego Jana Gwalberta, Zakonodawcy” spisanym przez Ks. Piotra Skargę i innych, wydanym w 1910 roku w Mikołowie czytamy:

„Obchodzi Kościół święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w rzymskiem martyrologium:

Dnia 12-go lipca w klasztorze Passignano uroczystość św. J a n a Gwalberta, Opata i Założyciela Zakonu Wallombroza.”

Nie tylko w tym klasztorze i nie tylko podczas uroczystości w parafii Stany warto tego dnia wspomnieć historię tej zacnej postaci i poznać filozofię patrona leśników. Każde miejsce jest dobre, a szczególnie las. Cisza, mistyka i wielkość lasu zachęcają do zajrzenia we własną duchowość i do chwil refleksji. Kto uważa to za stosowne może zwrócić się do patrona leśników słowami starej modlitwy, którą znajdziemy w cytowanym wyżej dziele p. Skargi:

Boże i Panie mój. Spraw miłościwie, abyśmy za wstawieniem się za nami świętego Jana Gwalberta, Opata, poleceni zostali miłosierdziu Twemu, i wszystko, czego własnemi zasługami otrzymać nie jesteśmy godni, za jego pośrednictwem dostąpili. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Amen.

Kto nie chce lub nie umie się modlić niech choć tego dnia poczyta o życiu i działalności benedyktyńskiego opata z Vallombrozjo, nazywanego bohaterem przebaczenia. A można też uczcić to święto patrona leśników wybierając się na spacer do lasu. A tam wystarczy zachwycić się pięknem przyrody, spojrzeć na nią z szacunkiem, nacieszyć się ciszą lasu i pomilczeć…

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 

Pojawiły się już grzyby ale uwaga na złomy

$
0
0

477min

Lipcowe ciepłe dni zachęcają do korzystania z uroków pszczewskich jezior ale i las ma swoją ciekawą ofertę. Pojawiły się bowiem pierwsze grzyby. Donoszę o tym z prawdziwą przyjemnością, bo większość z nas lubi je zbierać. Na razie nie można mówić o wielkim wysypie i nie ma szans na poważne zbiory, bo to przecież lipiec. No ale kto nie skusi się na tak dorodną czubajkę kanię?

4771

Tym bardziej, że kanie rosną przecież na skraju lasu i nie trzeba w ich poszukiwaniu przemierzać bezkresnych kniei. Można je zbierać np. podczas rowerowej wycieczki, korzystając ze szlaków turystycznych, których przecież wiele biegnie przez nasze lasy. Dębowe borowiki również rosną na skraju lasu, a jeszcze częściej wprost na drodze. Skoro ja bez problemu wypatrzyłem zlewającego się z suchymi dębowymi liśćmi borowika zza kierownicy „Rockiego”, to podczas spaceru pewnie zdarzy się ich więcej.

4772

Pojawiły się też kurki, choć tylko w zaniżeniach terenu i w mchach oraz we wrzosowiskach. Znalazłem także kilka podgrzybków, ale były mało atrakcyjne i popękane, to nie to co jesienne soczyste „grubasy” o matowych, podobnych do borowikowych kapeluszach. Warto wybrać się na pierwsze grzybobranie, a przy okazji można poplamić ręce czarnymi borówkami. Wysypało nimi pięknie w pszczewskich borach

47711

Jednak coraz mniej ludzi zbiera już borówki. Może to napędzany przez medialne doniesienia strach przed kleszczami, a może zwykłe wygodnictwo? Nie widać w jagodnikach ani turystów, ani miejscowych, za to w pszczewskiej „Biedronce” owoce mają wielkie wzięcie. No cóż, ja jednak wolę borówki prosto z krzaczka, choć nie mają certyfikatu i paragonu…

Jednak nie bardzo mam chwilę aby się nimi raczyć bo pracy w lesie wciąż moc. Po ostatniej wichurze z 25 czerwca na sporej części leśnictwa wciąż pozostaje wiele złomów i wywrotów do usunięcia. Złamane konary uszkodziły kilkanaście ogrodzeń upraw

4773

To z fotografii i większość pozostałych już są naprawione, ale trzeba sprawdzić wszystkie, a to kilkadziesiąt kilometrów do przejścia. W pierwszej kolejności usuwamy złomy i wywroty przy bardziej uczęszczanych drogach. Przecież stanowią realne zagrożenie dla wszystkich, którzy spacerują po lasach. Dlatego bardzo proszę: uważajcie na połamane i wywrócone drzewa i wiszące konary tam, gdzie wichura dokonała zniszczeń w lesie! W leśnictwie Pszczew to głównie okolice Szarcza i Stołunia, ale miejscowe zagrożenia mogą przydarzyć się także w innych zakątkach lasu.

Naturalnie to przestroga  dotycząca znanego mi lasu, ale są też miejsca w kraju, gdzie żywioł dokonał dużo większych zniszczeń. Dlatego wybierając się z koszyczkiem na pierwsze grzyby czy po czarne borówki zachowajcie wielką ostrożność. My, leśnicy, maszynami i rękami pracowników zakładów usług leśnych staramy się jak najszybciej uprzątnąć połamane i wywrócone drzewa. Ale wciąż nowe pojawiają się w lesie. W piątek, około godziny 16 wracałem od wywozu drewna. Nagle zaczęły spadać drobne gałęzie i większe konary i zobaczyłem jak rozłamuje się sosna o podwójnym pniu. Runęła w poprzek linii kolejowej

4774

Jeżdżą tam wprawdzie tylko towarowe składy, ale co będzie gdy maszynista zbyt późno zobaczy zagrożenie? Zadzwoniłem natychmiast na alarmowy nr 112 i zgłosiłem problem. Dyżurny z punktu dyspozycyjnego przełączył rozmowę do PSP i wytłumaczyłem dokładnie strażakowi gdzie leży drzewo. Szybko je usunięto. Podobnie szybko porządkujemy złomy i wywroty w lesie. Niedawno leśna droga wyglądała tak

4775

Po kilku dniach krajobraz uległ zmianie, a przy drodze pojawiły się stosy sosnowych kłód

4776

Tam gdzie niedawno był wał połamanych drzew

4777

Dziś równo ułożone wałki czekają na forwarder, który zwiezie je w stos

4778

Usuwanie połamanych drzew to niebezpieczna praca. Naprężone pnie i gałęzie, popękane włókna drzewa i połamane gałęzie zawieszone wysoko w koronach mogą stanowić śmiertelne zagrożenie. Pomimo, że w zespole zul pracują świetni fachowcy przed rozpoczęciem prac przypomniałem im zasady bezpiecznej pracy i przestrzegałem przed zagrożeniami. Szczególnie niebezpieczne są złomy bramowe

4779

Wiszące czasem tylko na pasemku łyka fragmenty pnia mogą znienacka spaść w wyniku drgania od piły. Dlatego przy pozyskaniu drewna, także niebezpiecznych złomów pracują minimum dwuosobowe zespoły drwali. Pracy jeszcze moc, bo oszacowałem uszkodzenia od wiatrów na 1000-1200 m3. Dodatkowo równolegle trwają prace przy przygotowaniu pasa pod budowę drugiego etapu nowej drogi leśnej

47710

Tam także należy poświęcić wiele uwagi na właściwe wykorzystanie drewna, dochowanie wymiarów zamówionych przez odbiorców sortymentów i najwyższą jakość pracy. W innych częściach leśnictwa naprawiamy ogrodzenia, trwają pielęgnowania upraw, no i wciąż jadą samochody z drewnem. Wywiesiliśmy już pułapki feromonowe na brudnicę mniszkę, a w kolejce czekają usychające sosny, osłabione suszą i zamieraniem pędów.

Nad jeziorem Cegielnianym rozbili obóz harcerze ze Zbąszynka, po Pszczewie spaceruje wiele grup, często przejeżdżają grupy rowerzystów i motocyklistów. W lesie spotykam wielu turystów, a leśne parkingi nieustannie wymagają sprzątania i wywożenia śmieci. To lato pośród uroków pszczewskich jezior i lasów…

Warto z nich korzystać ale nie lekceważcie takich czy innych tablic ostrzegawczych

47712

W lesie o tej porze roku jest pięknie i ciekawie, od nas zależy aby było także bezpiecznie.

 

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl

 

 

Wjazd do lasu jest ograniczony ale wjazd na jarmark nie

$
0
0

478min

 

Leśne drogi to „coś” bardzo ważnego, potrzebnego i w zasadzie trudnego do zdefiniowania. Dziwne? Wcale nie! Dla turysty, trampa, leśnego włóczęgi drogi w lesie to obietnica przygody, dotarcia do nieznanego miejsca i odkrycia kolejnej tajemnicy lasu. Fascynują obietnicą przygody, kuszą nieznanym, intrygują tajemnicą. Działają tak na wytrawnego turystę, ale także na tego przypadkowego, nazywanego „niedzielnym”, kuszą zarówno miejscowego jak mieszkańca dużego, odległego od lasu miasta. Kogo nie kusi taki widok?

4781

Zachęcają każdego do zagłębienia się w nieznany las i poznania jego niewątpliwych uroków. Dla grzybiarza to możliwość dostępu do borowikowego eldorado, dla wędkarza- fajna trasa nad śródleśne jezioro. Dla każdego- obietnica obcowania z ciszą, spokojem i majestatem kojącej zmysły zieleni lasu. Gdy poruszamy się pieszo lub rowerem to świetny wybór i bez wahania ruszamy przed siebie, w las. Jednak gdy zasiadamy za kierownicą samochodu zwykle mamy dylemat. Można jechać, czy nie? Rozglądamy się za znakiem zakazu lub za drogowskazem, ale nie zawsze go odnajdziemy i co wtedy? 

Co formalnie oznacza termin „droga leśna”? Zgodnie z treścią art. 6 ust. 1 pkt 8 ustawy o lasach drogi leśne, to „drogi położone w lasach niebędące drogami publicznymi w rozumieniu przepisów o drogach publicznych”. Zgodnie z kolei z art. 3 ust. 2 ustawy o lasach każdy grunt związany z gospodarką leśną jest traktowany jako las i podlega opodatkowaniu podatkiem leśnym. Przecież tam gdzie dziś jest droga leśna, potrzebna do hodowli lasu za chwilę może rosnąć las, a tam, gdzie dziś jest las może być niebawem droga lub szlak zrywkowy. To normalne zjawisko. Dla leśnika – to zatem część lasu służąca do zarządzania, gospodarki, ochrony lasu ale także transportu drewna i dojazdu do pożaru.

Drogi leśne mają też ogromne znaczenie dla nas wszystkich. Udostępniają bowiem ludziom zielone obszary i służą również do pieszego i rowerowego ruchu turystycznego. Mają też wielkie znaczenie dla społeczności lokalnej, szczególnie dla mieszkańców śródleśnych osad i kolonii, dlatego leśnicy wspólnie z gminami i miastami realizują wiele inwestycji i projektów modernizujących właśnie te drogi gruntowe. Część z nich to drogi pożarowe, zapewniające swobodny dostęp do obszarów leśnych w razie zagrożeń. Jednak drogi stanowiące integralną część lasów służą głównie dla celów gospodarki leśnej i to normalne, że czasem mogą być rozjechane przez ciężkie maszyny i samochody związane z gospodarka leśną, ale niestety, nie każdy może po nich swobodnie i dowolnie poruszać się pojazdami silnikowymi.

 

Zasady udostępniania lasów społeczeństwu precyzyjnie ustalono w ustawie o lasach w rozdziale 5.  Z ustawy wynika, że ruch motorowerem, pojazdem silnikowym (także quadem)  i zaprzęgiem konnym dopuszczalny jest tylko drogami publicznymi. Każdym pojazdem można wjechać do lasu drogą leśną tylko wtedy, gdy jest wyraźnie oznaczona drogowskazami dopuszczającymi ruch ( np. wskazany jest kierunek i odległość dojazdu do miejscowości, ośrodka wypoczynkowego czy parkingu leśnego).

4782

 Nie dotyczy to inwalidów, którzy poruszają się pojazdami przystosowanymi do ich potrzeb. Konno można poruszać się tylko po specjalnie wyznaczonych szlakach. Na drogach leśnych nie muszą być ustawione szlabany i  znaki zakazujące poruszania się po nich, gdyż zakaz ten wynika wprost z zapisów ustawy o lasach. To uregulowanie prawne dotyczy lasów wszelkiej własności. Obowiązuje ono cały rok, nie tylko w okresie zagrożenia pożarowego. Te przepisy nie dotyczą pracowników nadleśnictw, właścicieli lasów w ich własnych lasach, osób wykonujących i kontrolujących gospodarkę leśną, służb ratujących zdrowie i mienie ludzkie (policja, straż pożarna, pogotowie ratunkowe), myśliwych wykonujących zadania gospodarcze oraz właścicieli pasiek zlokalizowanych w lasach.

 Przepis pozornie jasny, ale jak odróżnić drogę publiczną biegnącą przez lasy od drogi, która jest faktycznie lasem, choć czasem jest świetnie utrzymaną „szutrówką”?

4783

 Nie ma, niestety, jednolitego i czytelnego systemu oznakowania dróg publicznych biegnących przez lasy. Jest to obowiązek zarządcy drogi, który powinien oznakować drogę zgodnie z zasadami wynikającymi z przepisów ruchu drogowego oraz ustawy o lasach. Różnie to jednak bywa w praktyce. Stąd częste dylematy kierowców samochodów, zza kierownicy których chcemy poznawać uroki leśnych dróg. Bo nie wszyscy chcemy i możemy chodzić pieszo lub poruszać się rowerem. Najlepiej zatem kierować się ogólną zasadą wjeżdżania samochodem do lasu tylko tam, gdzie wyraźnie pozwalają na to znaki drogowe i zakładać, że droga nieoznakowana nie jest dopuszczona do ruchu.

Nadleśnictwa, które zarządzają lasami państwowymi zwykle ustawiają tablice informacyjne z wyznaczonymi drogami do ruchu i miejscami parkingowymi. Bo nawet jeśli jedziemy drogą leśną dopuszczoną do ruchu to parkować nie możemy w dowolnym miejscu, np. na jej poboczu lecz tylko w miejscu tak oznaczonym

4784

Każde nadleśnictwo przygotowuje sieć parkingów leśnych oraz miejsc parkowania pojazdów. Takie informacje można znaleźć na stronie internetowej nadleśnictwa. Najłatwiej tam trafić wpisując adres www.lasy.gov.pl, a potem wybierając odpowiednią dyrekcję regionalną i nadleśnictwo. Leśnicy ponoszą koszty urządzenia i utrzymania tych miejsc, których w polskich lasach jest naprawdę wiele. W 2012 roku powstał nawet specjalny program pod nazwą AUL- Aktywne Udostępnianie Lasu, który realizują nadleśnictwa w całym kraju.

Cele tego programu:

1.Zapewnienie społeczeństwu możliwości wypoczynku, rekreacji, uprawiania turystyki oraz krajoznawstwa z wykorzystaniem lasów Skarbu Państwa poprzez budowę parkingów leśnych i miejsc postoju pojazdów,

2.Wzrost efektywności edukacji leśnej społeczeństwa oraz promocji polskiego modelu leśnictwa, w tym promocji Lasów Państwowych,

3.Urzeczywistnienie misji Lasów Państwowych w kooperacji z organami i instytucjami lokalnymi i powinności publicznych w zakresie rozwoju terenów niezurbanizowanych.

  1. Ograniczenie antropopresji poprzez ukierunkowanie ruchu turystycznego na obszarach leśnych w celu przeciwdziałania zagrożeniu trwałości i ciągłości funkcjonowania lasu.

4785

Korzystajmy z rozsądkiem z tych miejsc i dróg biegnących przez lasy pamiętając o ustawowych zasadach. To nie wymysł czy „sobiepaństwo” leśników lecz zdrowe reguły prawne, które należy znać, choć różnie z tym bywa. Dlatego pozwoliłem sobie je przypomnieć w wakacyjnym czasie gdy lasy kuszą pięknem, chłodem i bogactwem wszelkich darów.

Wjazd pojazdami do lasu posiada zatem pewne ograniczenia, ale ich znajomość ułatwi prawidłowe korzystanie i zapewni nam komfort wypoczynku. To zasady obowiązujące w całym kraju, a z naszych lasów, w których gospodarzą leśnicy warto korzystać jak najczęściej i najpełniej.

 Z kolei nie ma żadnych ograniczeń, aby skorzystać z innej, ciekawej, wakacyjnej oferty na znakomity wypoczynek. Warto bowiem ruszyć do Pszczewa na Jarmark Magdaleński. To już w najbliższą sobotę i niedzielę!

Na pszczewskim rynku trwają ostatnie przygotowania

 4786

Dziś ustawiane są już stragany na całym rynku

4787

W niedzielę zapełni się on folklorem i gwarem uczestników Jarmarku.

4788

 Rzeźbiarze będą rzeźbić w drewnie, kowale będą wykuwać podkówki na szczęście, zapachnie świeżym miodem. Zagrają folkowe zespoły i orkiestry dęte, a na licznych stoiskach zobaczymy wszystko, co ludzie potrafią wykonać rękami zgodnie z wielowiekową tradycją. Jednym słowem będą cuda i wianki…

4789

Organizatorzy Jarmarku, który jest organizowany w obecnej wersji od 1994 roku na wzór średniowiecznych jarmarków zadbali także o najmłodszych, no i o miejsca parkingowe.

47810

 Ruszajcie zatem do Pszczewa wszystkimi drogami jakie znacie. Szczegóły tej unikalnej imprezy znajdziecie na www.pszczew.pl oraz  na plakacie

47811

Po jarmarku zachęcam do odwiedzenia pięknych, pszczewskich lasów i czystych śródleśnych jezior. Naturalnie do lasu wjeżdżamy i parkujemy pod sosnami czy dębami tylko zgodnie z zasadami, które wyżej przypomniałem.

Wspaniałych wrażeń!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 

 

Budujemy drogi, naprawiamy parkingi czyli leśnicy-turystom

$
0
0

 

479min

Lato w pełni i okolice Pszczewa pełne są turystów. Przed mapą okolicy, która stoi przed leśniczówką co jakiś czas jakaś para lub grupka turystów zastanawia się nad wyborem trasy spaceru. Często turyści pukają do kancelarii pytając o szczegóły lub o atrakcje godne obejrzenia. Las to bardzo atrakcyjny „towar turystyczny”, naturalnie w zależności od gustów, potrzeb i wiedzy odwiedzających go turystów, należy go tylko umiejętnie udostępnić ludziom. Do tego niezbędna jest sieć dróg biegnących przez lasy. Można po nich spacerować w rodzinnym gronie

4791

Można też jeździć rowerem lub biegać, zażywając do woli czystego powietrza, a nawet bezpłatnej aromaterapii pośród drzew iglastych

4792

Naturalnie leśne drogi służą także do prowadzenia gospodarki leśnej i zabezpieczenia przeciwpożarowego obszarów leśnych oraz mają wiele innych zastosowań. Drogi są dla lasu tym, czym żyły i tętnice dla naszego organizmu. Dlatego trzeba o nie bardzo dbać oraz czasem budować nowe.

W zeszłym roku na obszarze leśnictwa Pszczew został wybudowany pierwszy odcinek drogi leśnej spinającej dwie drogi powiatowe. Jest ona bardzo potrzebna turystom oraz przewoźnikom drewna, bo większość okolicznych dróg lokalnych ma solidne ograniczenia tonażu. Widać to na załączonej mapce, na której na niebiesko zaznaczyłem projektowaną nową drogę

4793

Właśnie ruszyły prace przy drugim odcinku, który rozpoczyna się w oddziale 58. To mniej więcej połowa nowej drogi, odkreślona czerwoną kreską. Wcześniej wyznaczyłem pas lasu, który należało wyciąć, aby nowa droga była wystarczająco szeroka, dobrze naświetlona i aby zmieściły się tam także rowy odprowadzające wodę.

4794

Wyznaczałem pas nowej drogi poszerzając już istniejącą drogę leśną tak, aby przebiegała możliwie prosto, a wykorzystując naturalne luki w lesie starałem się wycinać jak najmniej drzew. Drewno należało bardzo szybko wywieźć z lasu, a potem przyszła pora na usunięcie gałęzi i chrustu. Pomimo solidnie padającego deszczu w czwartek i piątek trwały tam intensywne prace. Pracownicy „zula” składali w stosy gałęzie, a dwa nieduże forwardery Vimek ładowały je na siebie i wywoziły poza wytyczona drogę.

4795

 W poniedziałek na „plac budowy” weszła firma wykonująca drogę i rozpoczęły się prace związane z usuwaniem karp drzew i wstępne profilowanie korony drogi oraz poboczy. Niebawem rozpocznie się układanie włókniny i zwożenie kamienia potrzebnego na nawierzchnię drogi, bo leśne trakty muszą być budowane z naturalnych surowców.

4796

Dziś ten kilkusetmetrowy odcinek wygląda już tak

4797

Po naszych (zulowcy i leśnicy) pracach został 14 metrowej szerokości pas z dawną drogą i oczyszczony z gałęzi ale naszpikowany pniakami po drzewach

4798

Dziś wygląda to już zgoła inaczej, choć to dopiero pierwszy etap prac

4799

Pracujemy nadal przy przygotowaniu dalszego odcinka pod budowę tej drogi, choć równolegle usuwamy złomy i wywroty, których wciąż jeszcze wiele czeka na interwencję piły drwala lub „blaszanego drwala” czyli harwestera

47910

W pierwszej kolejności usunęliśmy te drzewa, które stwarzały jakiekolwiek zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi. Przecież latem w pszczewskich lasach spotykam wielu korzystających z szerokiej oferty zielonych obszarów. Lato i wakacje w pełni, a zatem turyści indywidualni czy zorganizowane grupy chętnie zagłębiają się w las. Niestety, stopień zainteresowania lasem można ocenić także po ilości śmieci, które z niego sprzątamy, a szczególnie z miejsc postoju pojazdu i parkingów leśnych. Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego ile nakładów sił i środków wymaga urządzenie, utrzymanie i konserwacja takich miejsc, które ułatwiają ludziom korzystanie z lasu. Urządzenia na parkingach są często bezmyślnie niszczone, stąd co jakiś czas trzeba je odnawiać lub wymieniać.

 

Aby jednak ułatwić odwiedziny i udostępnić las zmotoryzowanym turystom odnowiliśmy ostatnio dwa miejsca postoju. Stare ławostoły zostały wymienione na nowe, zadaszone. Dla rowerzystów ustawiliśmy drewniane stojaki na rowery i dodatkowe kosze na śmieci.

47911

 Bo śmieci to prawdziwa zmora letniego lasu. Gdy po paru godzinach od odbioru prac wstąpiłem ponownie na miejsca postoju zastałem tam taki widok.

47912

Zulowiec Darek, który ze swoimi pomocnikami systematycznie sprząta leśne parkingi i ich najbliższą okolicę szybko napełnił busa workami ze śmieciami. Wozi je na wysypisko gminne, gdzie został ustawiony specjalny, sporych rozmiarów kontener. Gdy się wypełni śmieciami, zgłaszam to do zakładu usług komunalnych, a ten za każde jego opróżnienie wystawia fakturę. Za usługę płaci nadleśnictwo, a są to spore pieniądze bo w tym miesiącu już po raz piąty śmieci z „naszego lasu” wypełniły duży kontener.

To pewna niefrasobliwość ludzi, którzy wbrew zasadom „ustawy śmieciowej” usiłują oszczędzać wywożąc śmieci do lasu. Wysokie koszty ich usuwania (a w skali całych Lasów Państwowych to kilkanaście milionów złotych) ponoszą nadleśnictwa, a przecież za te pieniądze można byłoby budować inne leśne drogi, obiekty turystyczne czy edukacyjne.

Dlatego bardzo proszę korzystajcie z oferty leśników i skręcajcie w las na widok takich znaków

479131

Jednak jest to miejsce, które służy nam do odpoczynku i rekreacji, bezpiecznego pozostawienia samochodu czy roweru, a nie do pozbycia się starych czy niepotrzebnych przedmiotów z domu. My, leśnicy, cierpliwie naprawiamy stare, budujemy wciąż nowe drogi i urządzenia turystyczne dla ludzi odwiedzających lasy. Jednak pomimo wieloletnich, kosztownych starań nie potrafimy zbudować u ludzi zrozumienia i potrzeby wspólnej troski o nasze, wspólne lasy. Najwyższa pora, aby te zmiany mentalne następowały tak szybko jak szybko powstaje nowa droga przez las.

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 

Las to nie dżungla, a lis nie patrzy wilkiem na zająca, ale…

$
0
0

480min

Przez ostatnie dni pogoda jaka panuje w lubuskich lasach sprawia, że można próbować naśladować słynnego podróżnika Wojciecha Cejrowskiego i tak jak on boso ruszać w świat. Niestety, lasy leśnictwa Pszczew to nie dżungla z filmowego planu. Leśniczy nie obserwuje spokojnie i w zamyśleniu tak jak podróżnik na wakacjach co dzieje się w lesie i co porabiają w nim tubylcy lecz gania pomiędzy zadaniami, które jedno jest ważniejsze od drugiego. Trwa usuwanie wywrotów i złomów, budujemy nową drogę przez leśnictwo, temperatura i wysoka wilgotność powodują, że trawy rosną jak szalone i wre praca przy pielęgnowaniu upraw.

 Telefon dzwoni nieustannie: pytają mnie budowniczowie drogi- Panie leśniczy, gdzie mamy wywozić karpy wyrwane z pasa drogi?, zulowiec 1 - Kończymy właśnie wykaszać pokazane nam uprawy, co teraz będzie do koszenia? , zulowiec 2- Panie leśniczy- kontener na śmieci pełen, proszę to pilnie zgłosić w komunalce bo nie ma gdzie pakować śmieci, a te turysty to wie pan co wywożą do lasu! , zulowiec 3- kłoda 2,50 i 2,90 zrobiona, S2b 1,80 także, co teraz wyrabiać z wywrotów? , zulowiec 4- nie wiemy gdzie zrywać papierówkę, bo ci od drogi zatarasowali dokumentnie przejazd... Dzwonią co chwilę kolejni przewoźnicy drewna, wciąż nie słabnie zainteresowanie drewnem opałowym, a kilka godzin musiałem poświęcić brakarzowi z dużej firmy, który przyjechał oglądać stosy z „papierówką”. Warto było, bo protokołem przekazania drewna „sprzedałem” mu ponad 270 m3 drewna.

 Tak, spokojnie i boso przez świat nie da się chodzić ( choć lubię ten program i z sympatią słucham podróżnika WC oraz jestem po lekturze chyba wszystkich jego książek). Ganiam samochodem z jednego końca leśnictwa na drugi, a piechotą przez las też przemierzam sporo kilometrów, bo trzeba kontrolować pułapki feromonowe na brudnicę mniszkę i odbierać wykonane prace przy pielęgnowaniu upraw i czyszczeniach. Upał, duchota i wysoka wilgotność powietrza powoduje, że zieloną ( a nie kwiaciastą jak słynny podróżnik) koszulę mam nieustannie mokrą, a wszystkie bzyczące stworzenia kąsają jak jasny gwint bez żadnych skrupułów.

Wciąż nawracam do słynnego podróżnika, bo latem nasze lasy też nieco przypominają południowoamerykańskie ostępy. Jest zielono, gorąco i mokro. Na szczęście u nas nie ma jadowitych węży, pająków wielkości zająca i przebiegłych tygrysów. Mamy za to wszelakiej maści muchy, bąki, gzy i inne takie, które niepomne na wszelkie specyfiki w spraju i sztyfcie kąsają każdy odkryty kawałek skóry. Nic nie poradzimy. Najłatwiej po prostu przywyknąć i nie zwracać uwagi na takie drobiazgi. Trzeba mieć też solidne buty, długie spodnie i koszulę z długim rękawem bo pokrzywy, jeżyny i inne czepialskie rośliny podobnie jak owady nie pozwalają na komfort szortów i koszulki typu „chłopcy z plaży”… Nie jest łatwo, ale nie narzekam, bo lubię swoją pracę. No i u nas nie ma sjesty, a raczej nieustanny, nerwowy pośpiech napędzany wciąż dzwoniącym telefonem. Ostatnio „Lato z radiem” w Jedynce postanowiło przedstawić  radiosłuchaczom postać leśniczego. Naturalnie na antenie nie gościł autentyczny leśniczy lecz o naszej pracy opowiadał pewien aktor. Jego obraz leśniczego jest tak zbliżony do rzeczywistego jak porównanie pszczewskiego lasu do amazońskiej puszczy.  Oczywiście wrócę do tematu innym razem, bo warto o tym rozmawiać

W tym miesiącu odebraliśmy z podleśniczym Irkiem ponad 200 stosów z drewnem.

4801

To ogrom pracy, bo każdy taki stos to wiele pomiarów, oględzin i sterta dokumentów do przerobienia. Latem odbiorcy drewna bardzo grymaszą i chętnie składają reklamacje na jakość drewna. A to pojawią się plamki sinizny, to kłoda zamiast 2,65 m ma 2,64 lub zamiast średnicy 28 cm ma 27,9 cm, czyli według umownych zasad powinna być liczona jako 27 cm, a to poważne uchybienie… Szczególnie w sytuacji gdy w miesiącu odbieramy kilkanaście zestawów wywozowych kłód, a każdy z nich liczy 100- 200 sztuk. Każdą kłodę trzeba obejrzeć, sprawdzić wymiary i zmierzyć przymiarem średnicę w cieńszym końcu, przykładając miarkę w miejscu, gdzie jest najmniejsza średnicy. Jest co robić! Większość prac przy pomiarach drewna i bezpośredniej odbiórce oraz nadzór nad drwalami i zrywkarzami to zadanie podleśniczego.

4802

 Cała dokumentacja, ochrona, hodowla lasu, sprzedaż drewna, turystyka i wiele innych zadań zostaje dla leśniczego. Ale pomimo nawału zajęć trzeba znaleźć choć moment na obserwację otaczającej nas przyrody, bo to tak samo ważne zadanie leśniczego jak odbiórka czy sprzedaż drewna.

Gdy przejeżdżałem z jednego oddziału leśnego do innego na łączce pod lasem zauważyłem coś brązowego. Zatrzymałem się na chwilę i zobaczyłem wolno sznurującego lisa

4803

To niby nic wielkiego ale gdy lepiej przyjrzałem się, zauważyłem, że dość blisko myszkującego lisa przycupnął zając

4804

Lis nie zwracał na niego uwagi, wcale nie zamierzał na niego polować i wolniutko sznurował sobie przez łąkę, co chwilę przystając

4805

 Rudzielec to drapieżnik, który zjada dziennie do kilograma pożywienia. Podstawowym pokarmem lisa są gryzonie, ale żywi się również owadami, płazami i gadami. Interesują go podobnie jak ornitologów ptaki i ich lęgi. Chętnie zjada też padlinę i dlatego często go spotykamy wzdłuż dróg jak zbiera różnych nieszczęśników, którzy mieli bliskie spotkania z pojazdami. Bardzo chętnie zjada owoce, zarówno leśne jak i te z naszych sadów. Kiedy w norach, które kopie sam, a często także gotowe podkrada borsukom pojawiają się takie urocze lisięta

4806

Zagląda wtedy w pobliże ludzkich osad i szpera w śmietnikach lub podkrada drób. Okazyjnie interesuje się młodymi sarnami, zającami lub królikami, ale tym razem nawet nie spojrzał na zająca, który na wszelki wypadek nieco przykucnął.

4807

Lis przeszedł koło niego mijając go na 7-8 metrów. Szedł ze znudzoną miną i pozornie nie zwracał uwagi na otoczenie. Doszedł do mnie na około 40 metrów i przystanął na chwilę

4808

Powiał lekki wietrzyk i pewnie poniósł ze sobą nutę mojego zapachu. Chyba lisowi nie spodobała się nuta mojej wody toaletowej bo ze znudzonego, wolno sznurującego mykity przeobraził się w rudą strzałę, który momentalnie wbiła się w wysoką trawę. Nie na darmo wszyscy uważamy go za rudego cwaniaka. Zając zachował większy spokój. Z uwaga przyglądał się ucieczce lisa

4809

Potem z godnością pokicał w drugą stronę. Skoro lis nie patrzył na niego wilkiem, a zielono ubrany człowiek nie wymachiwał strzelbą to po co się denerwować i śpieszyć?

Las i jego mieszkańcy mają swoją filozofię i obyczaje. Warto je poznawać oraz rozumieć jak usiłują to robić badacze i podróżnicy podczas egzotycznych wypraw. Nasz las jest równie ciekawy i fascynujący jak odległa dżungla i nie potrzeba lecieć do niego samolotem z paszportem w garści. Wystarczy tylko być dobrym obserwatorem i zatrzymać się na chwilę w pędzie codziennego dnia, co czasem nawet dla leśniczego jest, niestety, tak trudne jak zorganizowanie wyjazdu w dżunglę.

 

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl

 

 

 

 

 


Pogadaj z drzewami, bo zdrowie i piękno leżą u stóp lasu

$
0
0

481min

Deszcz dziś leje od rana i praktycznie nie ustaje. Za nic ma sobie stare ludowe porzekadło: ”Poranny deszcz trwa tyle, co starej baby taniec”… Nie wiem ile trwa taki taniec, ale deszcz leje już wiele godzin. Ale taki mokry dzień wcale nie oznacza, że mamy „święto lasu”. Często słyszę, że jak pada deszcz to ludzie pracujący w lesie mają „wolne i mogą spokojnie siedzieć w domu”. Nic bardziej mylnego! Piły zulowców warczały grubo przed 6 rano, a wtórowały im silniki forwarderów i harwestera poszerzającego pas drogi. Przecież wszyscy pracują po to, aby zarobić, a gdy nie ma „kubików” czyli metrów sześciennych drewna, hektarów wykonanych prac przy zagospodarowaniu lasu i przepracowanych godzin- nie pojawia się nic na koncie. Dla mnie i podleśniczego Irka deszcz także nie przyniósł wytchnienia. Podleśniczy mierzył średnice zwożonych forwarderami sosnowych  kłód i mierzył stosy „papierówek”. A ja zająłem się pozostałymi sprawami, głównie wywozem drewna, bo pojawił się samochód po kłody długości 2,50, a potem także dwukrotnie po „papierówkę z wyboru”. Wybierałem także uprawy leśne do wykonania pielęgnacji w najbliższym czasie, bo lejący deszcz i ciepło oznacza dynamiczny przyrost wszelkiego zielska. Dlatego sporo godzin przeglądałem uprawy i przypatrywałem się bacznie młodym drzewkom i wszelkiemu zielsku spod kaptura nieprzemakalnej kurtki.

Firma budująca nową drogę leśną także nie zważała na lejący deszcz, a koparki i ciężarówki uwijały się jak w ukropie.

4811

Postęp prac na blisko 3, 5 kilometrowym odcinku drogi jest widoczny

4812

Spotkałem się z geodetą, który wyznaczał zjazdy w boczne drogi i wbijał paliki na drodze oraz z inspektorem budowlanym nadzorującym szybko postępujące prace. Niebawem będzie tam układana geowłóknina i wielkie ciężarówki zaczną wozić kamienny grys na nawierzchnię. Dlatego zulowcy poszerzający pas pod budowę drogi i wywożący z niego gałęzie tak bardzo śpieszą się z pracami. Jednak około południa musieli skapitulować, bo przemokli do nitki pomimo właściwych ubrań i sprzętu ochrony osobistej. Maszyny także zjechały z lasu

4813

Gdy wystawiałem kwity wywozowe i drukowałem je na małej, przenośnej drukarce miałem małe kłopoty techniczne. Musiałem szybko przesłać dane do systemu informatycznego nadleśnictwa. Jednak transfer danych „nie chciał przejść” w terenie i musiałem pilnie wracać ponad 10 km do leśniczówki. Tam udało się usunąć kłopoty techniczne i za chwilę znowu wracałem do wielkiego samochodu załadowanego wałkami drewna. Gdy pojechał, na chwilę oparłem się o szary pień brzozy, aby zaczerpnąć z niej dobrej energii. Potem pojechałem do dalszych zadań, ale wkrótce zatrzymałem się w moim ulubionym zakątku lasu pośród starych dębów, lip i klonów. Szary, pozbawiony słońca dzień odbiera nam energię, a szumiący deszcz działa nużąco i depresyjnie. Dlatego warto pobyć choć chwilę sam na sam ze starymi drzewami.

Warto nauczyć się nawiązywać bliski, głęboki kontakt z drzewami, czerpać z nich siłę i dobrą energię. Mam czasem taką potrzebę, szczególnie w takie dni jak dzisiejszy, choć przecież nieustannie przebywam pośród drzew.

W moim przekonaniu to świetna, indywidualna psychoterapia. Drzewa znakomicie wpływają na nasz stan ducha, ale także wspomagają zdrowie fizyczne. Trzeba tylko wyciszyć się, zrelaksować duchowo, pomyśleć o czymś przyjemnym, o kimś miłym, przywołać dobre myśli i wspomnienia. Należy wtedy wsłuchać się w szum liści drzewa, chłonąć jego zapach, nawet rozmawiać z nim jak z bliskim przyjacielem. Dotyk chropowatej kory, zapach garbników, soków, żywicy czy kwitnących kwiatów, piękno drzewa i jego potęga dają pozytywną energię. Nie jest ważne jakie to drzewo, intuicja nam podpowie do którego z nich zbliżyć się, dotknąć, z którego czerpać siłę i spokój. Każde drzewo jest przecież prawdziwym magazynem dobrej energii i naturalnego światła słonecznego. Emanuje tą przyjazną energią i uzdrawiającą siłą, którą chętnie nam oddaje w bezpośrednim kontakcie. Wystarczy je dotknąć dłonią, można przyłożyć czoło lub wtulić się całym ciałem w pień i konary. To nic nie kosztuje, a korzyści dla ciała i ducha mogą przejść nasze najśmielsze oczekiwania…

Warto zatrzymać się na chwilę pośród drzew, bardzo do tego zachęcam. Bo drzewa i krzewy w całości, ale także ich liście, pączki, kora, korzenie to znakomite i od wieków znane specyfiki wspierające nasze zdrowie i urodę.

Gdy oglądałem dziś uprawy do pielęgnacji zwróciłem uwagę na „zielsko” rosnące u stóp drzew. Bo w dnie lasu zobaczymy jeszcze kwitnący dziurawiec, który bywa nazywany „zielem na wszystko”. Już wcześniej uzbierałem w głębi lasu spory bukiet i powiesiłem w cieniu do wyschnięcia

4814

Na skraju sosnowego boru spotkamy także wilczomlecza sosnkę

4815

Jego mleczny sok od pokoleń jest używany do leczenia brodawek, kurzajek, wywabiania piegów. Stosowany jest także w homeoterapii, ale ostrożnie bo jego nieumiejętne stosowanie może spowodować zatrucia. Możemy jednym tchem wymienić cały szereg skromnych, ale jakże pożytecznych roślin, które spotkamy w lesie lub na poboczu drogi biegnącej przez lasy i pola

4816

Warto się przyjrzeć takim miejscom, bo tamtejsze bogactwo pożytecznych roślin może wydawać się nieprawdopodobne. Będzie to np. babka- nieoceniona jako opatrunek przy drobnych zranieniach, skaleczeniach i leczeniu wrzodów

4817

Podobnie działa też krwawnik

4818

Choć to niepozorne „zielsko” ma wiele innych zastosowań dla naszego zdrowia, ale też urody, bo krwawnik znajduje się w składzie szamponów, maseczek, past do zębów i mieszanek do kąpieli relaksacyjnych. Znakomicie reguluje też trawienie, pomaga w niestrawnościach, braku apetytu i w chorobach wrzodowych. Warto nasuszyć sobie listków krwawnika i dodawać je do sosów i zup. Mają korzenny, lekko gorzkosłony smak. Gdy byłem dzieckiem opiekowałem się małymi indykami, które są bardzo wrażliwe i często chorują. Zbierałem dla nich krwawnik i dodawałem im do jedzenia, a szybko i zdrowo rosły na dorodne indyczki i indory.

Obok krwawnika często rośnie sobie szczaw.

4819

To znakomity odpowiednik szpinaku, doskonały na zdrową zupę. Jest ceniony w kosmetyce, bo dzięki zawartym w szczawiu flawonoidom oraz dużej dawce witaminy C nasza skóra dostaje spory zastrzyk energii. Działa też świetnie na sprężystość skóry i świetnie ją nawilża. Szczaw działa zatem wybitnie przeciwstarzeniowo na nasza cerę i usuwa z niej niechciane przebarwienia (poprzez przykładanie gotowanych liści). Dodatkowo przyspiesza gojenie ran i leczenie złamań kości, znajdziemy go także w składzie syropów na kaszel i katar.

Tyle dobra mamy na wyciągnięcie ręki, a w zasadzie na schylenie się. Czerpiąc dobrą energię z drzew, wdychając opary olejków eterycznych zainteresujmy się zatem leśnym „zielskiem”. Może się ono okazać nie tylko konkurencją o światło i wilgoć dla drzewek w uprawach leśnych ale też cennym kosmetykiem i lekiem bez recepty. Wystarczy odrobina wiedzy. Kiedyś przekazywano ją praktycznie z pokolenia na pokolenie podczas wspólnej pracy i wypoczynku. Dziś mamy liczne książki, internet i blogi… To nie to samo, bo łatwiej jak ktoś pokaże, zaprowadzi, da posmakować. Zachowajmy zatem ostrożność przy samodzielnych doświadczeniach w rozpoznawaniu i kosztowaniu „zielska”, ale warto próbować i korzystać z tego, co natura ściele do stóp drzewom. I rozmawiajcie z drzewami, nie tylko w smutne, deszczowe dni, gdzie łatwo o chandrę czy początki depresji. Rozmawiajcie z drzewami także wtedy gdy jest ciepło, radośnie i wesoło, dzielcie się radościami i pozytywnymi emocjami. To wdzięczni słuchacze i niewiele mówią, stąd są znakomitymi kompanami w dzisiejszym głośnym, pospiesznym i chaotycznym świecie.

Niebawem spotkam się z nimi znowu, bo dzisiejszy, piątkowy wieczór i sobotni wczesny ranek spędzę pośród drzew. W tym czasie biorę udział jak zdecydowana większość leśników w kraju w akcji liczenia zwierzyny z ambon.

48110

Pod amboną, na której i dziś zasiądę, w zeszłym roku oprócz dzików, jeleni i saren pojawiały się także inne zwierzęta jak widać, ale te nie podlegały inwentaryzacji.

Podczas tych dwóch wyjść- dziś, od godziny 19.30 do pełnego zmroku, czyli do ok 22 i jutro od wschodu słońca( ok godz. 4.00) do późnego poranka wypełnię specjalne karty obserwacji. Jeden obserwator przypada na ok 500 ha terenu, a potem wyniki naniesione na karty obserwacji zostaną zsumowane dając w miarę prawdziwy obraz liczebności zwierzyny. Deszczowy dzień nie będzie zatem krótszym, a raczej znacznie dłuższym dniem pracy dla leśników. Oprócz zwierzyny będę wypatrywał także pożytecznego zielska, no i nowych tematów do blogowych zapisków leśniczego

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl

Sarna – miss pola i lasu

$
0
0

482min

Zgrabna, delikatna i subtelna. Długonoga o smukłej szyi. Naturalnie piękna, bez silikonu, botoksu, ostrego makijażu i przypudrowanego noska. Zwinnie przemyka, można powiedzieć płynie pośród morza traw lub oceanu zbóż, zalotnie skubiąc delikatne listki świeżych ziół. Śle aksamitne powabne spojrzenia spod ciemnych rzęs i ma delikatny, choć wciąż nieco wilgotny nosek.

Ciemnoruda latem i szarobrunatna zimą. To sarna- nazywana leśną Dianą, jedno z naszych najpiękniejszych dzikich zwierząt. Wcale nie jest żoną jelenia, bo to zupełnie odrębne, choć blisko spokrewnione gatunki. Samiec sarny to nie „mały jelonek”, lecz kozioł lub rogacz. Spotykana w środku lasu zarówna latem jak i srogą zimą

4821

Przystosowuje się do życia w różnych środowiskach. Wytworzył się nawet swoisty podgatunek nazywany sarną polną, która rzadko zagląda do lasu. Samica sarny, czyli koza śle spojrzenie ze środka łanu zbóż

4822

Samiec, czyli rogacz, także czuje się królem bezkresu traw

4823

Są raczej płochliwe i co najwyżej możemy zobaczyć je z daleka, jak leniwie pasą się na skraju lasu lub pośrodku łąki. Najczęściej widzimy je dopiero w czasie ucieczki, gdy zwinnie skaczą wśród traw, zbóż, drzew i zarośli. Mają dobry węch – zapach człowieka wyczuwają na 300-400 m, wzrok podobno najsłabszy pośród jeleniowatych, ale i tak świetny bo wyraźnie widzą na 500 m. Słuch to ich mocna strona. Odgłos kroków, łamanych gałęzi czy rozmowy słyszą z odległości 400-500 m. Bardzo trudno je zatem podejść.

 Ale przy znajomości ich obyczajów, cierpliwości i wytrwałości możemy nawet z niewielkiej odległości z przyjemnością obserwować piękną miss lasu i pola

4824

Przez większość roku sarna prowadzi dość regularny tryb życia, przestrzega ściśle godzin posiłków i korzysta z tych samych ścieżek do codziennych żerowisk, a zatem mając taką wiedzę i cierpliwość, mamy szansę na bliskie spotkanie.

Właśnie kończy się bardzo dogodny czas do obserwacji pięknych kóz i dumnych rogaczy. To ich okres rui, gdy kozły wytarły już o drzewka i krzewy swoje poroże (nazywane parostkami), różnymi znakami, szczególnie zapachowymi oznaczyły granice zajmowanego terytorium i ruszyły w zaloty do saren-kóz. Pilnują swojego terytorium, wystawiając co chwilę głowę spośród zarośli czy zbóż

Gdyby wtargnął do niego jakiś uzbrojony w parostki rywal, z całą bezwzględnością przepędzają go natychmiast. Gdy zachodzi potrzeba, staczają zacięte walki, które czasem kończą się nawet zrogowaniem, czyli śmiercią rywala. Ruja trwa zwykle w lipcu i do połowy sierpnia, czyli właśnie teraz.

Kozy, które poczują „zew natury” zapominają o właściwej im subtelności oraz elegancji i cichym popiskiwaniem oznajmiają gotowość do kontaktu z kozłem. Pisk kozy nazywany mikotem wywabia z gąszczu lasu czy bezmiaru pól nawet najbardziej ostrożne i doświadczone rogacze. Kozioł usłyszawszy ciche popiskiwanie często reaguje na nie natychmiast i pędzi gwałtownie na spotkanie z kozą, wydając chrapliwie odgłosy. Czasem ciągnie w jej kierunku jak po sznurku, zapominając o wszelkim niebezpieczeństwie, gotów nawet przewrócić stojącego na drodze człowieka.  Jest to zatem świetna pora na bliskie spotkania z elegancką miss, czyli sarną i ostrożnym, przebiegłym cwaniakiem, czyli rogaczem.  Możemy teraz obserwować je w pełnym słońcu, bo zwykle stare rogacze pojawiają na otwartej przestrzeni tylko o zmroku, chowają się w chaszcze przed wschodem słońca i są bardzo ostrożne.

4825

Mój nauczyciel łowiectwa z technikum leśnego Zygmunt Jurczyszyn mawiał, że do podejścia starego rogacza trzeba mieć anielską cierpliwość, wielką mądrość i co najmniej troje oczu: jednym nieustannie obserwujemy rogacza, drugim spoglądamy pod nogi, aby np. nie nadepnąć na suchą gałąź, trzecim wciąż lustrujemy okolicę, aby inne sarny ucieczką nie wystraszyły „naszego” rogacza…

Warto wykorzystać czas sarnich zalotów, aby bliżej poznać piękne sarny, ostrożne rogacze i ich obyczaje. Choć to pozornie często spotykane i pospolite zwierzęta naszych lasów i pól, to ich obserwowanie jest wielką przyjemnością.

Letnie wieczory spędzone na śródleśnej łące, poświęcone na obserwowanie sarnich godów oraz sierpniowej przyrody to znakomity odpoczynek. Wtedy nawet najbardziej „miastowy”, ucywilizowany człowiek może wsłuchać się w rytm natury i poczuć jej prawdziwą, nieskalaną dzikość. Im niżej nad horyzontem wisi czerwona kula słońca, tym bardziej milkną odgłosy ludzkiego dnia, szumu samochodów, ujadania psów. W zakamarkach łąki unosi się wolno wilgotna mgiełka i tłumi wieczorny hejnał żurawi, krzątaninę dzierzby gąsiorka i dźwięczne nawoływanie trznadla. Gorące powietrze przecina świst bocianich lotek i klekot zadowolonej bocianicy, która w towarzystwie już wyrośniętych młodych czeka na gnieździe. Nawet roje bzyczących i chętnie kąsających insektów nie są w stanie zepsuć nastroju wspaniałego widowiska. Bo gdy z lasu wybiegnie zgrabna miss o wilgotnych oczach, a za nią dumny rogacz w brązowej sukni i wysokich, pięknie uperlonych parostkach rozgrywa się na naszych oczach przyrodnicze misterium. To wszystko dzieje się  tak bardzo blisko, tuż za opłotkami pobliskiej wsi, czasem tuż przy naszym domu

4826

Korzystajmy z pięknych chwil sierpniowych wieczorów i sarniego misterium w otoczeniu polskiej przyrody. Cieszmy do woli nasze oczy widokiem miss pola i lasu, której przecież prawie nie znamy…

 

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl

 

                                                                        

 

Rokitnik- najzdrowszy w polskim lesie

$
0
0

483min

Rokitnik to skromny krzew lub małe drzewko z rodziny oliwnikowatych. Pozornie pospolity, mało znany, a przecież to witaminowa bomba. O jego właściwościach i zastosowaniach należałoby napisać książkę, a nie skromny, blogowy post… Warto go zatem poznać, dlatego postanowiłem go bliżej przedstawić, o co prosiła mnie kilkakrotnie blogowa czytelniczka Danka.

 Rokitnik jest jedną z tych wyjątkowych roślin, których liście i owoce zawierają praktycznie wszystkie występujące w naturze witaminy. To prawdziwy fenomen, bo  zawiera w sobie aż 190 bioaktywnych składników. Zawiera znacznie większą zawartość witamin niż inne zdrowe rośliny czy owoce. Na przykład – witaminy A ma 3 razy więcej niż marchew, witaminy C – 10 razy więcej niż pomarańcze, a przeciwstarzeniowej witaminy E  czterokroć więcej niż pestki słonecznika.

Znajduje bardzo, bardzo wiele zastosowań jako naturalny lek i kosmetyk. Znany od wieków m.in. w medycynie tybetańskiej. Jego fenomenalne właściwości prozdrowotne doceniono już w czasach wypraw i wojennych podbojów Aleksandra Wielkiego, które miały miejsce ponad 300 lat p.n.e. Wyczerpani wyprawami żołnierze zauważyli, że ich konie jedzą owoce z nieznanego im krzewu. Postanowili więc sami ich spróbować. Po kilku dniach, zarówno żołnierze, jak i ich konie, odzyskali siły. Od tego czasu krzew ten zyskał łacińską nazwę hippophae, którą można przetłumaczyć jako „błyszczący koń“ (nazwa łacińska pochodzi z greckiego hippos – koń, pháo – błyszczę). Aleksander Wielki po tych wojennych doświadczeniach sprowadził krzewy rokitnika do Europy.

 W naturze rokitnik rośnie obecnie na wybrzeżach morskich i w dolinach rzek Europy i Azji. Wybiera sobie sąsiedztwo wody, bowiem jego liście odparowują ogromne ilości wilgoci.

W Polsce najczęściej spotykany wzdłuż linii brzegowej Bałtyku- na wydmach, klifach i w tych naturalnych miejscach jest gatunkiem chronionym. Do ustawowej ochrony został włączony już w 1983 roku. Do 2014r. znajdował się nawet pod ochroną ścisłą. Rokitnik podlega obecnie ochronie częściowej (poz. 2.230 wg aktualnego rozporządzenia z 2014 roku) Jednak bez zbędnych obaw!

W rozporządzeniu o ochronie gatunkowej roślin, w tabeli GATUNKI ROŚLIN OBJĘTYCH OCHRONĄ CZĘŚCIOWĄ, KTÓRE MOGĄ BYĆ POZYSKIWANE, ORAZ SPOSOBY ICH POZYSKIWANIA czytamy:

Rokitnik - dopuszczalny zbiór owoców, bez uszkadzania krzewów, poza siedliskami wydmowymi i klifowymi.

Zatem poza wydmami i klifami możemy zbierać spokojnie niesłychanie zdrowe owoce rokitnika, które oblepiają gałązki. Właśnie dlatego Rosjanie, którzy bardzo cenią rokitnik nazywają go oblepichą, ale także ananasem lub złotem Syberii.

4833

 Radzieccy kosmonauci sok z owoców rokitnika zabierali ze sobą poza ziemską orbitę, by ich chronił przed szkodliwym promieniowaniem. Mieszkańcy Syberii i Ałtaju zaparzone liście stosowali jako lekarstwo przy anemii, gnilcu (szkorbut), chorobach reumatycznych, chorobach zapalnych żołądka i przewodu pokarmowego. Olej z rokitnika wykorzystywany był z dobrymi efektami do leczenia oparzeń popromiennych po wybuchu w Czarnobylu. Z kolei podczas I wojny światowej suszone owoce zastępowały syntetyczną witaminę C. Nasi przodkowie także szybko poznali się na rokitniku.  W podręczniku autorstwa Stanisława Wodzickiego z 1818 roku pt.: O chowaniu, użytku, mnożeniu i poznawaniu drzew, krzewów, roślin i ziół celniejszych ku ozdobie ogrodów przy zastosowaniu do naszej strefy czytamy:

„ W piaszczystych kraiach, dlatego, że kolczysty, żywe z niego robią płoty. W angielskich ogrodach przydatny do klombów, gdzie seled liści barwą odbija dziwnie od zieloności drzew innych. Nim także utwierdzaią piaszczyste morza brzegi, ażeby się nieusypywały. Że to drzewko doskonale zimę naszą wytrzymuje, nie można dosyć Amatorom naszym polecić iego hodowanie”(pisownia oryginalna).

Podobno Dżingis-Chan, władca Mongolii i twórca jednego z największych XIII-wiecznych imperiów mawiał, że polega na trzech fundamentach w życiu: dobrze zorganizowanej armii, silnej dyscyplinie i rokitniku...

Nic dziwnego, że dziś wielu z nas poszukuje rokitnika i jego jakże zdrowych owoców. Nie jest zbytnio popularny w naszych lasach. Znajdziemy go jednak często w terenach zurbanizowanych wzdłuż dróg, w żywopłotach, parkach i ogrodach. Może najlepiej posadzić go sobie samemu w ogrodzie?

Trzeba tylko pamiętać, że rokitnik jest rośliną dwupienną. To oznacza, że na jednych krzewach mamy kwiaty żeńskie i tam też wiążą się owoce, na drugich zaś kwiaty męskie, które produkują pyłek do zapłodnienia kwiatów żeńskich. Aby dochować się własnych pomarańczowych owoców wystarczy jednak posadzić jedno męskie drzewko na pięć żeńskich. Należy wybrać raczej wilgotne miejsce i często rokitniki podlewać.  Dajmy mu słońce i przestrzeń, bo rokitnik, szczególnie w młodym wieku nie lubi sąsiedztwa innych roślin. My, leśnicy, często sadzimy rokitniki w strefach ekotonowych, czyli w strefie przejścia pomiędzy lasem, a powierzchnią otwartą. Właśnie w takich miejscach najlepiej szukać owocujących rokitników, bo tych rosnących w zadrzewieniach przydrożnych nie polecam z racji skażenia cywilizacją. Oto rokitnik ze skraju pszczewskiego lasu

4831

Jak rozpoznać ten silnie rozgałęziony, ciernisty krzew o lancetowatych, szarozielonych liściach? Najlepiej szukać go właśnie teraz, na progu jesieni. Poznamy go bardzo łatwo po gałęziach oblepionych malutkimi pomarańczowymi jagodami.

4832

Owoce rokitnika zawierają "witaminę młodości" - E, i witaminę C, którą zachowują nawet podczas przechowywania i przetwarzania, bo jagody nie zawierają niszczącego ją enzymu askorbinazy. Można zrobić z nich sok, dżem, syrop, wino i nalewki. Suszone warto dodawać do herbat i kompotów, łącząc ze słodkimi owocami, np. jabłkami i gruszkami, lub kandyzować. W Rosji używa się rokitnika jako przyprawy do mięs, a na Syberii spożywa go na surowo z cukrem. Świeże owoce rokitnika zbiera się jednak z dużym trudem. Są mocno przytwierdzone do pędu, do tego gałązki mają ostre ciernie. Naturalna i niezwykle zdrowa multiwitamina godna jest jednak tego trudu, a łatwiej zbiera się owoce po silnych mrozach, bo są wtedy także mniej cierpkie. Jak zrobić z nich sok?

Kilogram owoców rokitnika należy zasypać kilogramem cukru i odstawić na 7-8 godzin. Wsypać do dość wysokiego garnka i postawić na piecu, najlepiej kaflowej kuchni opalanej drewnem. Następnie powoli doprowadzić do wrzenia i na małym ogniu pogotować przez 20-30 minut. Przecedzić sok, zlać do butelek z ciemnego szkła lub kamionki, pasteryzować i odstawić w ciemne miejsce.

Liście rokitnika zebrane w okresie letnim i wysuszone w cieniu, stosowane są jako surowiec do zaparzania aromatycznej, wielowitaminowej herbaty. Można ją popijać w jesienne i zimowe wieczory ale także wykorzystać do przemywania skóry w celu pielęgnacji anty starzeniowej oraz w przypadku trudno gojących się ran czy problemów skórnych.

Wzmacniająca herbatka z rokitnika:

Po solidnej łyżce wysuszonych owoców i liści rokitnika wsypujemy do termosu. Susz zalewamy 0,7 litra wrzącej wody i pozostawiamy do zaparzenia na około 20-25 minut. Przed podaniem możemy ją wzbogacić łyżeczką miodu.

Nalewka zdrowotna

1 kg owoców zasyp 1,5 kg cukru w garnku i odstaw na 6-8 godzin. Po tym czasie garnek postaw na piecu i wolno gotuj zdejmując szumowiny. Potem rokitnikową zupę wlej ostrożnie do mocnego słoja i dodaj 2 litry wódki rozrobionej ze spirytusem do stężenia około 70%. Po miesiącu stania nalewki w ciemnym miejscu zlej wyrób i odciśnij owoce. Można je wykorzystać do mięs lub ciasta.  Nalewkę odstaw na pół roku.

 (Przepis pochodzi z receptariusza E. Senderskiego).

 

Za znanym zapewne wielu czytelnikom bloga Łukaszem Łuczajem polecam z jego "Dzikiej kuchni”:

  Miód z rokitnikiem

ok 200ml słoik dobrego nieskrystalizowanego miodu z pasieki

      (rzepakowy, wielokwiatowy lub inny o łagodnym smaku)

4-5 łyżek świeżych owoców rokitnika

 

Owoce rokitnika przełóż do miseczki i lekko rozgnieć widelcem. Wymieszaj z miodem i to cała robota...

Miód podczas krystalizacji zamknie w sobie owoce rokitnika i słoik będzie przepięknie wyglądał. Miód z rokitnikiem należy przechowywać w lodówce. Podawaj na kromce najlepiej ciemnego chleba. Dla zdrowia i smaku warto zjadać w sezonie jesienno- zimowym jedną kromkę dziennie. Na zdrowie!

Zainteresujmy się zatem rokitnikiem i wypatrujmy takich krzewów lub drzewek

4834

Warto także poszukać innych przepisów z wykorzystaniem tej bomby witaminowej i np. zrobić własnoręcznie olej czy ocet rokitnikowy.

  To znakomity przykład jak wspaniałe, fenomenalne składniki naszej diety możemy znaleźć w polskim lesie. Za darmo, bez recepty i na zdrowie…

  Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 

 

 

 

Śliwkowo wrzosową drogą ruszaj w las

$
0
0

484min

Wszystkie znaki przyrodnicze i zapowiedzi meteorologów wskazują, że przed nami ostatni prawdziwie letni koniec tygodnia. Jaskółki zbijają się już w spore stada i chętnie okupują druty wiszące nad polnymi drogami, opustoszały bocianie gniazda, żurawie nawołują się tęskni… O świcie mgły lepko otulają ciszę poranka, a wieczory stają się coraz chłodniejsze. Tak, dzieciakom kończą się wakacje, a nam wszystkim kończące się lato nieuchronnie przecieka przez palce. Nie lubię upałów i niemiłosiernie prażącego słońca, ale zachęcam do korzystania z ostatnich letnich dni. Zatem kto tu mieszka- niech korzysta, a zamiejscowych zapraszam do pszczewskich lasów i jezior. To zapewne ostatnia okazja, aby zażyć kąpieli w wodach czystych jezior, w których przyglądają lasy najbardziej zielonego zakątka Polski. Bo u nas na Ziemi Międzyrzeckiej, a na szczęście nie tylko u nas, bo i w całej Polsce jest przepięknie.

W borach zapłonęło fiołkową rudością wrzosów

4841

Gruntowe drogi kręto biegnące przez opustoszałe już w większości pola zachęcają do zagłębienia się w las

4842

Ostatni miesiąc moje życie koncentrowało się wokół innej drogi tak bardzo, że pewnie mógłbym napisać powieść lub scenariusz filmu o drodze. To naturalnie droga leśna przecinająca pszczewskie leśnictwo, sprawnie budowana przez ekipę budowlaną dowodzoną przez pana Radosława

4843

„Moi” zulowcy zakończyli już wszystkie zaplanowane prace związane z budową drogi, ale ja nadal codziennie tam zaglądam i obserwuję jak czarna, kamienna wstęga rozwija się coraz dalej i dalej. Jeszcze sporo pracy przy jej budowie, ale pewnie za miesiąc będzie już blisko finału i cały, blisko siedmiokilometrowy odcinek będzie zachęcał do zagłębienia się w las.

4844

Jednak dziś, późnym słonecznym popołudniem wybrałem inną drogę do lasu

4845

To droga naznaczona fioletem wrzosów rosnących na skarpach lasu ale też fiołkowo rudą barwą węgierek, które oblepiły stare drzewa

4846

Szybko nazbierałem pełen kosz tego aromatycznego bogactwa

4847

Leśniczyna Renia smaży fantastyczne powidła, których zapach wypełnia dziś nasz dom

4848

Spory zapas stoi już prze zejściu do piwnicy, bo stare, poczciwe węgierki rosną też w naszym sadzie

4849

A ja nie wyobrażam sobie zakończenia śniadania bez aromatu węgierkowych powideł…

48410

Renia dziś zabrała się także za marynowanie węgierek. Węgierki w occie to rewelacyjna przystawka do każdego rodzinnego posiłku czy spotkania towarzyskiego. Wyglądają pięknie na stole, a podkreślą smak każdej potrawy swoim korzennym smakiem jeśli zamarynujemy je dodając nieco bakalii: fig, moreli, orzechów włoskich czy skórki pomarańczowej. Szczególnie smakują do pieczeni, którą Renia przygotowuje w kamionkowej „gąsce” w piekarniku naszej kaflowej kuchni. Przepis na takie węgierki jest bardzo stary i co ważne, prosty. Oto składniki i sposób przygotowania:

                   3 kg śliwek węgierek (najlepiej tylko lekko dojrzałych)

                   0,5 l octu 10%

                   1 l wody

                   1 kg cukru

                    kilka goździków

                   nieco kory cynamonowej (ewentualnie, według gustu no i bakalie, o których wyżej mowa)

Wykonanie:

Śliwki umyć, osączyć, przekroić i wyjąć pestki, przełożyć do sporego naczynia     ( np. kamiennego garnka). Wodę, ocet, cukier i przyprawy zagotować. Gorącym płynem zalać śliwki. Następnego dnia zalewę zlać, zagotować i ponownie zalać śliwki. Czynność tę powtórzyć cztery razy (łącznie pięć razy zlewamy i zalewamy śliwki). Po ostatnim zlaniu, śliwki przełożyć do słoików, dopełnić płynem i dokładnie zakręcić słoiki. Jeśli po ostatnim zalaniu śliwek, zostanie zalewy, warto ją  sobie zostawić, a później używać np. do marynowania mięsa na pieczeń. Tak, tę samą, do której wybornie smakują marynowane śliwki.

Śliwkowo wrzosową drogą warto ruszyć zatem do lasu, aby po drodze nazrywać węgierek, ale nie tylko po to. Przecież rozpoczął się sezon podgrzybkowy!

48411

W miniony weekend nasz Julek zarządził wyjazd do lasu, nie zważając na to, że to dla mnie teoretycznie dzień wolny od pracy…

48412

Wgramolił się na tylną kanapę Rockiego, nie przeszkadzał mu nawet brak fotelika i stwierdził, że: „jezioro później, do lasu chcesz…”

48413

Jak można komuś takiemu odmówić? Ruszyliśmy zatem na spotkanie z podgrzybkami, śliwkami i przygodami, w które obfituje każda wycieczka do lasu. Ruszajcie zatem i Wy jedną z dróg do lasu, może także śliwkowo-wrzosową? Najlepiej pieszo lub rowerem, bo wtedy nie grozi kolizja z art. 29 ustawy o lasach:

  1. Ruch pojazdem silnikowym, zaprzęgowym i motorowerem w lesie dozwolony jest jedynie drogami publicznymi, natomiast drogami leśnymi jest dozwolony tylko wtedy, gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi ruch po tych drogach. Nie dotyczy to inwalidów poruszających się pojazdami przystosowanymi do ich potrzeb.

1a. Jazda konna w lesie dopuszczalna jest tylko drogami leśnymi wyznaczonymi przez nadleśniczego.

  1. Postój pojazdów, o których mowa w ust. 1, na drogach leśnych jest dozwolony wyłącznie w miejscach oznakowanych.

Wchodząc do lasu pieszo więcej widać i słychać, można poczuć zapach lasu i cieszyć się jego ciszą.

Leśniczy jest nieustannie w pracy, a miłość do lasu nie pozwala mu obejść się bez niego nawet w wolnych chwilach, dlatego Julek wiedział co robi zarządzając sobotni wyjazd do lasu. Bierzcie z niego przykład, choć to oczywiste, że nie każdy jest wnukiem leśniczego…

 

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl

 

 

Pożegnaliśmy leśniczego Tadeusza

$
0
0

485min

 

Jesień zbliża się nieuchronnie, choć dziś, tak jak i w ostatnie dni jest słonecznie i ciepło. Jednak poranne mgiełki, jaskółki sejmikujące sporymi grupami na drutach i tęsknie nawołujące się żurawie zwiastują zbliżającą się jesień. Nieśmiało zaczynają się już odzywać jelenie- byki, bo zbliża się pora rykowiska. Zaczęły porykiwać w chłodne poranki, ale fala ocieplenia nieco je wyhamowała. Jesień to pora wspomnień i nostalgii, to spowolnienie po wielkim pędzie czasu wiosny i pełni lata, to wytchnienie i czas na zatrzymanie się… Pęd życia, o którym wszyscy mówimy, na który czasem narzekamy ale nie potrafimy w zasadzie żyć inaczej niż w pośpiechu, sprawia, że z ulgą witamy jesień.

Cóż, może budzić zdziwienie, że jeszcze mamy lato, jeszcze słońce całkiem solidnie przygrzewa, a ja już wyglądam jesieni z jej nostalgią i smutkiem. Ale trudno się dziwić takim nastrojom, bo w poniedziałek przyszło mi żegnać się z serdecznym kolegą, leśniczym Tadeuszem Ślozowskim. Wydaje się, że to tak niedawno żegnaliśmy go pełnym składem koleżanek i kolegów z Nadleśnictwa Trzciel. Ledwo niewiele ponad rok minął od majowego popołudnia, gdy Tadeusz żegnał się z nami przechodząc na emeryturę. Zaprosił wszystkich współpracowników do sympatycznej karczmy i bardzo mu zależało, aby wszyscy dobrze bawili się w ten pożegnalny wieczór. Prosił mnie o pomoc w organizacji spotkania i był bardzo przejęty uroczystością. Towarzyszyła mu, jak praktycznie we wszystkich jego działaniach, żona Tereska

4851

Tadeusz Ślozowski przepracował 46 lat w Nadleśnictwie Trzciel. Jakiś czas zajmował się nadzorem nad lasami niepaństwowymi, ale przez zdecydowaną większość drogi zawodowej był leśniczym. Las był dla niego nie tylko pracą, ale też życiową pasją, w którą angażował swoją całą rodzinę. Mam zamknięty pod powiekami obraz Tadeusza jak prowadzi swojego czerwonego Poloneza, którym jeździł przez wiele lat, a obok niego siedzi Tereska, która pomagała mu w wielu leśnych pracach. Zabierali ze sobą do lasu dzieci, potem także wnuki, bo całą rodziną pracowali np. przy szacunkach brakarskich. Miłością do lasu zaraził syna, Rafała, który także jest leśniczym w tym samym nadleśnictwie.

 Tadeusz kochał las chyba nawet bardziej niż konie, które także były jego wielką, życiową  miłością.

 Często zaprzęgał je latem do bryczki, a córki i wnuczki wskakiwały w siodła.

4852

Z kolei zimą czasem wyruszał ze swojej leśniczówki saniami w las

4853

Spoglądał zawsze z miłością na konie i snuł plany na przyszłość…

W pożegnalny wieczór, gdy żegnał się z nami odchodząc na emeryturę wszyscy zgodnie i szczerze zazdrościliśmy mu wspaniałej kondycji i ciekawych planów na barwną jesień życia. Wszyscy pamiętamy szczególny  tort, a na nim zdjęcia Tadeusza, z których jedno utrwaliło go jako młodego chłopaka w wojskowym mundurze.

4855

Tadeusz był dla nas wszystkich wielkim autorytetem w wielu, nie tylko leśnych sprawach. Był Dobrym Człowiekiem, budzącym szacunek i zaufanie, dodatkowo zawsze eleganckim, szarmanckim i pełnym humoru.

Jak dziwnie pisać o nim, że był… Kilka dni temu rozległy zawał zabrał nam leśniczego Tadeusza. Na pogrzeb przybyło wielu, wielu bliskich, krewnych, znajomych. Przyszli praktycznie wszyscy aktualni i wielu byłych pracowników naszego nadleśnictwa, w pogrzebie uczestniczyło też wielu innych leśników, a zatem było zielono w kondukcie. Przyszło mi pożegnać Tadeusza w imieniu kierownictwa, koleżanek i kolegów z Nadleśnictwa Trzciel. Trudne to i wyjątkowo smutne zadanie…

 Koleżeński i powszechnie lubiany Tadeusz pracował aktywnie w Związku Leśników Polskich. Za pełną zaangażowania wieloletnią działalność został uhonorowany srebrną odznaką „Zasłużony Dla Leśników Polskich”. Żegnałem go zatem także w imieniu Rady Krajowej i Zarządu Regionu Zachodniego Związku Leśników Polskich w Rzeczpospolitej Polskiej. Leśniczy Tadeusz był znaną, aktywną i rozpoznawalną postacią w społeczności lokalnej i także tam pozostanie po nim trudna do wypełnienia wyrwa, stąd żegnałem go także w imieniu samorządu Powiatu Międzyrzeckiego.

Spoglądałem na długi, bardzo długi kondukt pogrzebowy, który przechodził obok budynku nadleśnictwa, odprowadzając Tadeusza na cmentarz. Mnóstwo delegacji, wieńców i kwiatów. Były inne pożegnania, asysta honorowa kolegów w leśnych i myśliwskich mundurach, oprawa muzyczna sygnalistów. A Tadeusz pewnie spoglądał na nas z góry z tym  swoim dobrotliwym uśmiechem i gładził swojego malutkiego, charakterystycznego wąsika. Pewnie spotkał się już TAM z leśniczym Zbyszkiem

48542

Wydaje się to nieprawdopodobne, że obu ich już nie ma z nami.

Każdy z nas, nie tylko pogrążona w smutku najbliższa rodzina zadaje sobie pewnie pytanie: dlaczego odszedł?

Dlaczego tak szybko, zdecydowanie za szybko… Tyle było planów, pomysłów, tyle jeszcze chciał zdziałać.

Ktoś chciał jednak inaczej. Przecież w niebiańskich lasach też ktoś musi pracować i troskliwie, z wielką znajomością leśnego kunsztu je pielęgnować. W Krainie Wiecznych Łowów ktoś musi przecież opiekować się zwierzyną. Na niebiańskich polanach także hasają konie i potrzebują dobrego opiekuna. Panu wszechświata nie mogą służyć tylko chorzy, niedołężni i starzy ludzie…

Pewnie dlatego leśniczy Tadeusz za swoje znaczące ziemskie zasługi został wezwany na Wieczną Służbę w Rajskich Lasach i będzie żył wiecznie zarówno tam, jak w naszej pamięci oraz wdzięcznym szumie lasu, któremu poświęcił przecież swoje całe życie.

Odpoczywaj w pokoju drogi kolego Tadeuszu i żyj wiecznie pośród niebiańskich lasów  

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 

 

 

Podgrzybków lesie w nie spotykam ale może spotkamy się na Święcie Podgrzybka w Świniarach

$
0
0

486min

To już, niestety kolejny, w moich stronach rok, który nie jest łaskawy dla grzybiarzy. Okoliczne, piękne lasy nie darzą bogactwem borowików i podgrzybków jak to bywało wcześniej. Naturalnie zdarzają się 2-3 dni, gdzie można nazbierać garstkę kurek czy nieco podgrzybków ale są to „ilości kolekcjonerskie” a nie solidny wysyp jak to drzewiej bywało…

4867

 Może to kwestia zmian klimatycznych, może deficyt wilgoci ale optymistycznie zakładam, że to stan tylko przejściowy i znowu w pszczewskich lasach za brązowi się od wysypu jesiennych podgrzybków.

Skoro jednak nie ma podgrzybków to warto wybrać się na Święto Podgrzybka do Świniar w gminie Skwierzyna? Na pewno warto, bo to bardzo atrakcyjna impreza plenerowa, która doskonale łączy i integruje środowisko leśników i mieszkańców okolicznych gmin oraz rzesze turystów. Jest również symbolem różnorodności i bogactwa Puszczy, o którą dbają leśnicy oraz kultury, tradycji i umiejętności ludzi, którzy wokół niej mieszkają

Święto Podgrzybka organizowane jest od 2001 r. w Puszczy Noteckiej. Jest to największa w tej części Polski impreza leśników, myśliwych, grzybiarzy oraz wszystkich, którzy darzą szacunkiem Naturę.

Puszcza Notecka to duża, zielona plama na mapie Polski – dziki, rzadko zaludniony kompleks borów sosnowych w widłach Noteci i Warty. Gospodarzami Puszczy Noteckiej, obejmującej 122 tys. ha lasów państwowych i 7 tys. lasów prywatnych, są leśnicy. Puszcza to siedem nadleśnictw: Karwin, Krucz, Międzychód, Oborniki, Potrzebowice, Sieraków i Wronki, wchodzących w skład trzech regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych – w Pile, Poznaniu i Szczecinie. Administracyjnie Puszcza Notecka znajduje się na terenie dwu województw, siedmiu powiatów i piętnastu gmin. Ale puszcza, podobnie jak cała Natura, nie dzieli, lecz łączy ludzi, którzy zafascynowani jej urokiem spotykają się na dorocznym Święcie Podgrzybka, integrującym lokalne społeczności, zarówno części lubuskiej, jak i wielkopolskiej.

 

 Kiedy w 2001 r. burmistrz Skwierzyny w województwie lubuskim i burmistrz Międzychodu w województwie wielkopolskim, zainspirowani pomysłem posłanki III kadencji Sejmu RP Ewy Freyberg,  zapraszali wspólnie na I Święto Podgrzybka, wyrażali nadzieję, że będzie to początek corocznych spotkań na skraju Puszczy Noteckiej.  I tak się stało, bo w tym roku już po raz 15 spotkamy się na święcie, którego symbolem stał się skromny, puszczański podgrzybek. Oto program tegorocznej imprezy w Świniarach:

4861

 

Puszczańskie święto rozpoczyna barwny korowód, prowadzony przez orkiestrę dętą i piękne amazonki na koniach.

4862

 

Zielenią się w nim mundury leśników. Maszerują  władze samorządowe województw, powiatów i gmin położonych wokół puszczy, zespoły w barwnych strojach, starsi Cechu Rzemieślników oraz  liczni goście. Leśnicy uroczyście przekazują pieczę nad puszczą burmistrzom Skwierzyny i Międzychodu.  Rozpalane jest tradycyjne ognisko, a festyn szybko nabiera rumieńców. Już od rana tego dnia trwa Gimnazjada, podczas której uczniowie z kilkunastu puszczańskich szkół zbierają podgrzybki i borowiki( oby były w tym roku), strzelają z łuku, uczestniczą w licznych konkursach przyrodniczych.

Imprezie towarzyszy ceremoniał myśliwski, gala jazdy konnej, prezentacje artystyczne oraz konkursy kulinarne. Niestety, ze swoim pięknym i pysznym stoiskiem z darami puszczy nie pojawi się już puszczański leśnik Wojtek Mysiak. Nie ma go już pomiędzy nami…

4863

 

Tysiące uczestników święta mają okazję zapoznać się z prezentacjami puszczańskich nadleśnictw, kół łowieckich, rękodzielników, gospodarstw agroturystycznych. Co roku pojawia się coś nowego. Zawsze obecne są liczne stoiska z miodem, rzeźbą, malarstwem i kulinariami. O tytuł Najsilniejszego Człowieka Puszczy zmierzą się siłacze

4864

Drwale i ich warczące piły budzą wielkie zainteresowanie kibiców

4865

Przy stoiskach leśników z puszczańskich nadleśnictw też gromadzi się wielu chętnych do rozmowy i zdobycia wiedzy o tajnikach gospodarowania puszczańską przyrodą

4866

Wszyscy korzystamy z puszczy, czerpiąc z niej drewno, zwierzynę, grzyby, ale też ciszę i spokój, tak dziś potrzebne i deficytowe. Dlatego co roku, choć w ten jeden dzień warto wziąć udział w Święcie Podgrzybka, aby podziękować puszczy za rozliczne dary i pochylić się przed jej majestatem. Serdecznie zapraszam.

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

Korzystajmy z piękna jesieni i polskich krajobrazów

$
0
0

 

W piątek zakończyła się w Pszczewie konferencja naukowa związana z obchodami 30-lecia istnienia Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Miałem tam okazję wystąpić z referatem i pisałem jeden z rozdziałów pięknej monografii wydanej przez Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Lubuskiego. O szczegółach tego miłego wydarzenia opowiem może innym razem. Jednak chwila refleksji nad krajobrazem okolic Pszczewa i kolejna wizyta córki i zięcia z Julianem, zakochanych w pszczewskich lasach i jeziorach nasunęła mi taką oto myśl: „Czy może być coś piękniejszego nad Polski krajobraz?”

Naturalnie pomijam kategorie pięknych ludzi, aut, czy innych cudów świata. Pomijam piękno światowych zabytków architektury czy unikalnych, egzotycznych krajobrazów w zasadzie nieosiągalnych dla zwyczajnego człowieka.  Natomiast jeśli chodzi o piękno, którym możemy zachwycić się bez wydania oszczędności całego życia i bez wielogodzinnego podróżowania samolotem to jesteśmy wielkimi szczęściarzami. Bo nasza Polska jest niewiarygodnie piękna. Bo nasze rodzime krajobrazy potrafią zachwycić bardziej niż zieleń palm, lazur ciepłych mórz, osty kontur piramid…

Uświadomiła mi to także moja córka Olga, która po już ponad 10 latach mieszkania w mieście zachwyca się teraz każdą chwilą spędzoną w leśniczówce, nad jeziorem czy w lesie. Zagonieni, zapędzeni pośpiechem nie mamy zwykle czasu na takie refleksje, ale przecież wokół nas jest tak pięknie. Ostatnie tygodnie dopisuje nam słońce i mamy przedsmak złotej jesieni. W pszczewskich lasach choć nie widać grzybów to pięknie kwitną wrzosy i czerwienią się borówki brusznice. Leśne drogi zachęcają do spacerów kusząc urokiem starych drzew

4871

To miejsce, gdzie kiedyś tętniło życie i istniał dawny folwark Sophienhof, zwany też Zofiówką. Nazwał go tak dawny właściciel z rodu Haza Radlic na cześć swojej matki. Dziś rosną tam stare lipy i kasztanowce, a spacerując tam wrześniowym rankiem możemy zachwycać się także jesiennymi pajęczynkami

4872

 Pośród pól i charakterystycznych  wzgórz okolic Stołunia, który wziął swoją nazwę od prasłowiańskiego słowa „stol” (płaskie wzgórze) także znajdziemy piękne widoki, okraszone ciepłą żółcią kwitnącej nawłoci

48731

W lasach niebawem będzie królowała słoneczna żółć liści brzóz i brąz dębów ale na razie zachwyt budzą łany wrzosów

4874

Od poniedziałku zaczynam swój chyba zasłużony, dwutygodniowy urlop i może będę miał nieco więcej czasu na podziwianie różnych krajobrazów. Charakter mojej pracy na szczęście umożliwia bardzo częsty, jak nie stały kontakt z przyrodą, ale komfort swobodnego dysponowania czasem warto czasem docenić. Tuż przed urlopem planowałem pracę dla usługodawców i wskazywałem im zadania do wykonania w najbliższym czasie. Pan Darek, który wykonuje czyszczenia wczesne i wycina nadmiar młodych brzóz w kępach dębowych opowiedział mi ciekawe zdarzenie:

Weszli z synem (bo pracują od kilku lat w zespole ojciec+syn) do ogrodzonej siatką kępy dębów, aby je odsłonić i wyciąć zbędne naloty brzozowe oraz sosnowe. W gąszczu brzóz i jeżyn usłyszeli ruch zwierzęcia. Aby go niepotrzebnie nie stresować próbowali go zachęcić do opuszczenia kępy, stąd rzucili w jego stronę kilka patyków. Zwierzę jednak nie wyszło i wydawało jakieś dziwne dźwięki. Podeszli wtedy bliżej i zobaczyli coś szarego pomiędzy zaroślami. „Pewnie nieduży dzik”- tak się im wydawało… Naraz usłyszeli coś w rodzaju szczeknięcia i ich oczom ukazał się wilk! Spojrzał na nich z dezaprobatą, podniósł pyskiem siatkę ogrodzenia i poszedł sobie w las. To kolejne spotkanie obu panów z wilkami na terenie leśnictwa Pszczew. Tym razem był jeden, ale widzieli go już zimą, w towarzystwie drugiego, mniejszego, bardziej jasnego.

To przykład, że w lesie wciąż może wydarzyć się coś ciekawego, a  wilki już na stałe na powrót wpisały się w krajobraz okolic Pszczewa. W pracy wszystko poukładane. Piękna pogoda ma utrzymać się jeszcze przez najbliższy czas, stąd mam gwarancję udanego urlopu. Choć jakby nie było nie narzekam na pogodę i jestem przekonany, że pośród uroczych zakątków naszego kraju można wspaniale odpocząć. Bo czy wypoczywamy pośród zielonych, bieszczadzkich  wzgórz nad Soliną

 

Czy spędzamy urlop na bałtyckiej plaży, wędrujemy po Puszczy Noteckiej, Borach Tucholskich lub pośród skałek Rudaw Janowickich czy Karkonoszy, czy spoglądamy na zamyślony Giewont z mojej ulubionej zakopiańskiej Cyrhli

Zawsze możemy zachwycić się pięknem naszego lasu, polskiej przyrody i ciekawego krajobrazu. Podczas spacerów, rajdów rowerowych, spływów kajakowych czy odpoczynku pośród ciszy lasu natykamy się na efekty pracy leśników i różne elementy ojczystej przyrody. Możemy się nią zachwycać do woli niezależnie od tego czy obserwujemy ciekawą roślinę, kłąb motyli, bobra przemykającego obok kajaka, wilka umykającego z kępy dębowej, zająca, łosia, jelenia czy konika biłgorajskiego- potomka tarpanów

Kiedy wieczorem obserwujemy zachód słońca, to niezależnie od tego, czy słońce topi się w falach jeziora Szarcz koło Pszczewa, jeziora Łaśmiady w Malinówce koło Ełku

Czy jest to zachód słońca kryjącego się w falach Bałtyku za wąską plażą ukrytą za stromym klifem w Orzechowie Morskim

Możemy zachwycić się pięknem przyrodniczego spektaklu, który w każdym miejscu jest wprawdzie inny, ale nieodmiennie piękny.

Niedawno miałem okazję po raz pierwszy odwiedzić Krainę w Kratkę i bliżej poznać Kaszuby

Najpierw wdrapaliśmy się razem z moją Reginką na górę Rowokół, czczoną i uważaną za świętą już w czasach pogańskich. Z usytuowanej tam metalowej, dwudziestometrowej wieży widokowej z zapartym tchem obserwowaliśmy piękno Słowińskiego Parku Narodowego

Widać z niej Bałtyk, słowińskie wydmy, jezioro Gardno i ogromne jezioro Łebskie- nr 3 w Polsce pod względem powierzchni. Potem pojechaliśmy do wsi Kluki i spędziliśmy kilka godzin w pięknym skansenie, gdzie utrwalono część czasem bolesnej historii i wiele z ciekawych obyczajów, kultury i tradycji Słowińców i Słowinek

Gdy wyjeżdżaliśmy ze skansenu oczarowani pięknem regionu i mądrością oraz pracowitością Kaszubów wypatrzyłem przy drodze tablicę postawioną przez leśników

Bo niezależnie czy jest to w górach, nad Bałtykiem czy pośród krętych rzek i czystych jezior to lasy są chyba najbardziej atrakcyjnym elementem polskiego krajobrazu. Leśnicy gospodarzą w nich tak, aby umożliwić każdemu chętnemu racjonalne korzystanie z ich piękna i udostępniają je turystom do bezpiecznego dla nich samych i dla lasu wypoczynku. Kto lubi dalekie wojaże niech rusza na ciepłe morza, do Ameryki Południowej, do Włoch, Grecji czy na Kubę. Jutro z rana ruszamy z żoną na krótko w Polskę, bo choć wokół Pszczewa jest pięknie to czasem warto zobaczyć jak żyją inni i co ciekawego oferują nam inne zakątki kraju. Od lat zachęcam Was do korzystania z piękna polskich krajobrazów, szczególnie teraz, podczas początków pięknej, złotej jesieni. Ruszajmy zatem razem do lasu, bo tam zawsze jest ciekawie, choć mam świadomość, że nie wszyscy korzystają z dobrodziejstw urlopowego czasu.

Miłych wrażeń.

 

Leśnicy Jarek- lesniczy@erys.pl


Pędraki- uporczywa zmora ogrodników i leśników

$
0
0

488min

 

Pędrak- tak mówimy na bardzo nielubianą przez leśników, działkowców, rolników ale także wszystkich posiadaczy ogródków i trawników larwę niektórych chrząszczy. Najbardziej znanym i też chyba najbardziej nielubianym pędrakiem jest larwa chrabąszcza. W niektórych miejscach łatwo je spotkać w ziemi w sporych ilościach

4881

Larwa chrabąszcza majowego i kasztanowca ( bo oba te gatunki równolegle u nas występują ) jest stosunkowo duża (osiąga nawet 6 cm), o ciele wygiętym w kształcie litery C, jest mało ruchliwa. Głowę ma ciemno zabarwioną i silnie schitynizowaną, reszta ciała jest barwy białożółtej. Ten właśnie pędrak doprowadza do rozpaczy właścicieli ogrodów i trawników, gdyż odżywia się korzeniami roślin, niszcząc przedmiot dumy hodowców. Zamiast pięknego zielonego dywanu widzimy żółte place usychającej trawy. Piękne kwiaty, warzywa i wszelkie rośliny na ukochanej działce więdną. Nawet na polu ziemniaczanym widać czasem szkody od pędraków, bo dorosła larwa ogryza korzenie, a nawet wyżera dziury w smacznych bulwach. I nici z placków, frytek, chipsów…  A co mają mówić leśnicy, jeśli pędraki pojawią się masowo w różnych miejscach lasu po majowej rójce chrabąszczy?

4882

Chrabąszcze roją się bowiem masowo raz na cztery lata. Choć co roku należy być czujnym, bo pojawiają się tzw. „szczepy poboczne”, które trudno „namierzyć” co do roku regularnej rójki. Kiedy świat na zewnątrz zaczyna kusić majowym urokiem, gdy zakwitają jabłonie i dęby, a temperatura gleby osiąga 8-10 stopni Celsjusza, wyłazi nasz chrabąszcz z ziemi na świat okrągłym otworkiem o średnicy ok. 1,5 cm

4883

 Potem leci w korony drzew na żer. Korzysta  z miękkich, świeżych liści, które pojawiły się na drzewach. Jego przysmak to klony, dęby, brzozy, buki, także modrzewie, ale w czasie masowej rójki chrząszcze można spotkać praktycznie wszędzie. Oblepione chrabąszczami, ogołocone z liści drzewa to smutny widok, ale wbrew pozorom to nie z tego powodu leśnicy tak nie lubią tego majowego chrząszcza. Żer w koronach drzew trwa około dwóch  tygodni i  w zasadzie nie czyni drzewom większej krzywdy, gdyż ich korony szybko się regenerują. Istotnym problemem są żerujące przez lata pod ziemią pędraki. Występujące u nas dwa gatunki chrabąszcza- majowy i kasztanowiec, są bardzo do siebie podobne,  odznaczają się dużą zmiennością osobniczą i nieznacznie różnią się w wyglądzie. Pędraki obu gatunków są w zasadzie identyczne: brudnobiałe, tłuste, workowate, silnie łukowato wygięte o żółtobrunatnej głowie. Osiągają długość nawet do ponad 6 cm i przechodzą 3 stadia rozwojowe. Żyją sobie bezpiecznie pod ziemią przez cztery lata, żywiąc się szczątkami roślin i korzeniami, początkowo traw, potem drzew, w miarę swojego wzrostu dobierając się do coraz grubszych korzeni.  W ten sposób stanowią ogromne zagrożenie nie tylko dla szkółek i najmłodszych upraw, ale też młodników! Często wyrządzają też istotne szkody w rolnictwie, ogrodach i sadach. Ostatnią zimę cyklu rozwojowego spędzają  pod ziemią w postaci imago- owada doskonałego, w którego po przepoczwarczeniu zamienia się tłusty pędrak. Walka z pędrakami jest bardzo skomplikowana i wymagająca wielkiej wiedzy oraz wyobraźni. Pomimo naturalnego oporu środowiska i wielu działań podejmowanych przez leśników w zakresie hodowli i ochrony lasu, czasami trzeba radykalnie ograniczać ich populację. Szansa na to jest tylko raz na cztery lata i leśnicy mają na działanie niewiele czasu. Trzeba mądrze wykorzystać bardzo krótki czas, pomiędzy pojawieniem się chrząszczy, a zniesieniem jaj przez samicę. Cała sztuka walki z chrabąszczem polega bowiem na tym, aby podejmować ją w czasie, gdy samice opuściły już podziemne schronienie, ale nie zdążyły jeszcze złożyć jaj. Czasami  jest to zaledwie kilka dni, a przecież jest o co walczyć, bo  jedna samica potrafi znieść do ziemi do 80 jaj, z których wylezie 80 żarłocznych pędraków.

Warto też pamiętać, że pierwsze pojawiają się samce, które wcześniej wychodzą z ziemi niż samice

4884

 Generalnie jednak chodzi nie o całkowite zniszczenie populacji chrabąszcza, a na utrzymaniu jej na poziomie, który nie będzie zagrażał trwałości lasów i nie będzie nadmiernie uporczywy dla nikogo.

 

Co roku, właśnie teraz, we wrześniu, leśnicy wykonują kontrolę występowania szkodników korzeni. Wykonuje się ją zasadniczo pomiędzy 15.08, a 30.09 bo potem pędraki schodzą głęboko do ziemi. Na powierzchniach, gdzie niebawem pojawi się nowe pokolenie i zachodzi podejrzenie, że chrabąszcze mogły znieść tam jaja, lasu kopie się doły kontrolne o wymiarach: 1m x 1m x 0,5m głębokości. Pracę wykonują pracownicy zakładów usług leśnych pod nadzorem leśniczego lub podleśniczego. Każdy „sztych" łopaty trzeba dokładnie przejrzeć, uważnie przegrabiając ściółkę i leśną glebę

4885

Szkodniki korzeni są różne i choć najczęściej znajdujemy pędraki chrabąszczy, to zwracamy uwagę także na mniejsze pędraki guniaka czerwczyka, a także larwy wałkarza lipczyka, ogrodnicy, jedwabka i listnika.

Wyznaczamy co najmniej 6 dołów na hektar kontrolowanej powierzchni, a jeśli znajdziemy pędraki w części przeszukiwanej powierzchni- zwiększamy ilość dołów, aby zlokalizować dokładnie zagrożony obszar. Chrabąszcze lubią składać jaja szczególnie na suchych, nasłonecznionych zboczach pagórków o wystawie południowo-zachodniej.

Miejsce kopania zaznaczamy na dokładnym szkicu, numerując poszczególne doły i wypełniamy odpowiedni formularz. Wpisujemy tam ilość wykopanych dołów oraz liczbę znalezionych w dole larw. Znalezione pędraki umieszczamy w plastikowych, opisanych pojemnikach wypełnionych solanką, czyli mocno nasyconym roztworem soli kuchennej.

 

 Spakowane w dokładnie opisaną paczkę oddajemy w nadleśnictwie specjaliście ochrony lasu, który przekaże pojemniki z wszystkich leśnictw ekspertom z Zespołu Ochrony Lasu. Pracownicy ZOL poddają analizie dostarczony materiał, określają gatunki, stopień rozwoju i zdrowotność larw. Na podstawie specjalnej tabeli liczb krytycznych i dotychczasowych doświadczeń określają zagrożenie ze strony szkodników korzeni dla każdej projektowanej uprawy oraz przygotowują zalecenia dalszych działań dla leśników.

W tym roku szczególnie uważnie należy wykonać kontrolę występowania pędraków. Stosownym zarządzeniem Dyrektor Generalny Lasów Państwowych Konrad Tomaszewski zmienił nieco Instrukcję Ochrony Lasu, ważny dla leśników dokument i nakazał wyznaczyć w lasach uporczywe pędraczyska. To obszary lasu, gdzie pędraki występują szczególnie licznie i uporczywie, stanowiąc zagrożenie dla trwałości lasu. Tam siewki, które wyrosły z obsiewu nasion lub posadzone sadzonki podżerane przez pędraki dostają charakterystyczny, „ospowaty” wygląd, zamierają i żółkną

4886

Jeśli spróbujemy wyrwać taką małą sosenkę, uczynimy to bez trudu, bo praktycznie ma zjedzone korzenie i pęd główny

4887

Takie miejsca należy poprawiać, dosadzając cierpliwie czasem przez kilka lat nowe sadzonki. To spore koszty i to wszystko przez żarłoczność uporczywych pędraków. Od wielu lat zmagam się z chrabąszczami i ich pędrakami i wiem jak trudna to walka, ale widać już jej pozytywne efekty. Powierzchnia niegdyś stałych, a dziś uporczywych pędraczysk wciąż maleje. Oprócz ograniczania liczebności chrabąszczy podczas majowych rójek my, leśnicy, zmniejszamy ilość pędraków mądrze wykorzystując siły przyrody. Pędraki to przysmak wielu ptaków, szczególnie pięknych dudków, ale także kretów, jeży, lisów, borsuków czy dzików. Uważnie obserwujemy przyrodę, pomagamy ptakom i zwierzętom, dobrze sterujemy pielęgnowaniem upraw, dostarczając pędrakom alternatywnego dla korzeni drzew żeru. Dlatego mam nadzieję, że choć pędraki są rzeczywiście bardzo groźne i uporczywe, to w dołach próbnych znajdzie się ich w tym roku niewiele.  

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 

 

O krajowym krajobrazie na 30 lat PPK

$
0
0

489min

Zdecydowana większość obszaru leśnictwa Pszczew pokrywa się z granicami parku krajobrazowego. Czyli staje się oczywiste, że lasy i park krajobrazowy to jedno. Krajobrazy są tu bardzo różne, ale wszystkie przepiękne… Czy zastanawialiście się kiedyś co oznacza słowo krajobraz?

KRAJOBRAZ to wg encyklopedii Larousse’a zewnętrzny wygląd powierzchni ziemi, której poszczególne elementy – rzeźba, gleba, klimat, wody, świat roślinny, zwierzęcy i człowiek – tworzą jedną całość.

Inna definicja określa krajobraz jako fizjonomię powierzchni Ziemi będącą syntezą elementów przyrodniczych i działalności człowieka. Jeszcze inna określa  krajobraz jako całokształt odbieranego przez zmysły zespołu różnych zjawisk. Jest tych definicji przynajmniej kopa, czyli sześćdziesiąt, a może zdecydowanie więcej? Bo przecież każdy z nas inaczej spogląda na kawałek świata, otaczającej nas najbliższej przestrzeni ograniczonej tylko przez horyzont lub ramy okienne…

A co oznacza skrót PPK? To Pszczewski Park Krajobrazowy, który został utworzony w 1986 roku taką oto uchwałą wojewódzkiej rady narodowej:

4891

Park krajobrazowy tworzy się, aby chronić walory przyrodnicze ( głównie florę i faunę) i kulturowe (obiekty historyczne) oraz popularyzować w społeczeństwie wiedzę na temat tych walorów i konieczności ich ochrony. Parki krajobrazowe to forma ochrony przyrody niższej rangi. Możliwa jest w nich realizacja różnych zadań, jak gospodarka leśna, rolnictwo, turystyka czy różna działalność gospodarcza. Dopuszcza się to zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju, czyli takiego, w którym elementy przyrodnicze, ekonomiczne i społeczne pozostają w równowadze. W parku narodowym, który jest najwyższą formą ochrony przyrody jest ona absolutnym priorytetem. Ludzie czasem mylą park narodowy z parkiem krajobrazowym lub stawiają pomiędzy nimi znak równości. Bo zwykle nie bardzo mamy czas i potrzebę zainteresowania się co niesie za sobą akt prawny ustanawiający park, rezerwat czy inna formę ochrony przyrody.

Pszczewski park położony na styku województwa lubuskiego i wielkopolski został ustanowiony przez wojewódzką radę narodową dawnego województwa gorzowskiego. Czyli stało się to jeszcze w innym ustroju, w czasach, gdzie rozpoczynały się przemiany ustrojowe w kraju.

Oto mapa parku

4892

Pszczewski park otoczył opieką krajobraz przyrodniczy i kulturowy w dość niecodziennym czasie. To przecież okres przemian ustrojowych w naszym kraju. Jego utworzenie, jak na ironię, zbiegło się z szalonym pomysłem ówczesnych władz stworzenia w okolicach Międzyrzecza śmietnika atomowego. Miał on powstać w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, znanym dziś na całym świecie z militarnych fortyfikacji i bogactwa nietoperzy. Także w tym czasie powstał tam ich pierwszy rezerwat. Zimą 1987 roku mieszkańcy Międzyrzecza i okolic wyszli na ulice protestować przeciwko planom zamiany bunkrów w składowisko odpadów radioaktywnych. Naukowcy z agencji atomistyki próbowali przekonywać mieszkańców, że składowanie odpadów radioaktywnych jest całkowicie bezpieczne. PRL-owskie władze oczywiście popierały plany atomowe, ale z drugiej strony wojewoda gorzowski ustanowił tam w drugiej połowie lat 80. drugi rezerwat nietoperzy. Ludzie nagłośnili na cały świat próby zniszczenia ich otoczenia do czego walnie przyczynił się protest głodowy prowadzony w kościele Św. Wojciecha. Władze ustąpiły dopiero pod wpływem efektów katastrofy w Czarnobylu. Wiosną 1986 r. wybuchł wodór w jednym z reaktorów. Na pograniczu Ukrainy, Białorusi i Rosji skażeniu promieniotwórczemu uległ obszar wielkości prawie połowy Polski. Chmura radioaktywna dotarła nad całą Europę. Przesiedlono ok. 350 tys. ludzi. W 1988 r. fizycy jądrowi z Polskiej Akademii Nauk ogłosili, że MRU nie jest już brany pod uwagę jako składowisko odpadów radioaktywnych.

Potem były czasy Okrągłego Stołu, powstawania samorządnej Polski, upadania PGR, czyli Państwowych Gospodarstw Rolnych i nikt nie miał głowy do interesowaniem się krajobrazem. Wielonarodowa i wielokulturowa społeczność Pszczewa, która kształtowała się na nowo po zawieruchach II wojny szybko zżyła się ze sobą. Gdy powstała gminna Polska, mieszkańcy poczuli się gospodarzami na tych ziemiach i zaczęli dbać o swoje domy i otoczenie jak o starą własność rodzinną. Inaczej niż np. na Dolnym Śląsku, gdzie wśród osiedleńców przeważało poczucie tymczasowości pobytu w nowym miejscu. Miało i ma  to także wielkie znaczenie dla troski o przyrodę i historię regionu. Bo nie potrzeba zarządzeń jakiejś bliżej nieznanej rady narodowej, aby dbać o krajobraz, przyrodę, historię i kulturę ziemi wokół domu rodzinnego. Należy je przecież zachować dla dzieci i wnuków.

 4893

 

 To pozornie tak proste…

Choć nie zawsze było tak różowo! Pamiętam spory na linii samorząd gminny – park krajobrazowy, na początku istnienia parku i w pierwszej kadencji samorządu gminnego 1990-1994. Potem wszystko ułożyło się już pomyślnie i zgodnie dbano o przyrodę i piękno krajobrazu. Wiele lat byłem z ramienia samorządu członkiem Rady Parków Krajobrazowych Województwa Lubuskiego. Samorządność narodziła się w marcu 1990 roku i to wcale nie od razu taka świadoma i poukładana. Bo w małym pisemku, które ukazywało się na terenie gminy Pszczew „Nasza Gmina”, w numerze 2 z maja 1991 roku, redagowanym przez dziś powszechnie znanego publicystę i dziennikarza Włodzimierza Nowaka, czytamy:

„Kolejna odchudzająca sesja Rady Gminy Pszczew. Od rana do wieczora bez kawałka chleba. Zdrowie radnych jest poważnie zagrożone. Radny Śramkiewicz w trakcie spotkania z przedstawicielami Pszczewskiego Parku Krajobrazowego zrzucił podobno ze 4 kg”. Problemy wynikały z prób wspólnego ustalenia zasad funkcjonowania i planu ochrony parku. Nie było łatwo osiągnąć porozumienie i w pewnym momencie reprezentujący Radę Parku i Radę Gminy Miedzichowo pan Zawierucha podsumował spory tak: „ Jak będziecie się tak upierali to zarząd parku zmieni status i  zamiast parku  krajobrazowego utworzy park narodowy i wtedy nikt nie będzie z wami dyskutował.”

 Wiele działo się jeszcze później i jest co wspominać, a okazja była, bo Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Lubuskiego zorganizował w Pszczewie w dniach 8 i 9 września  konferencję naukową związaną z jubileuszem 30 lat istnienia pszczewskiego parku i 20 lat Gryżyńskiego Parku Krajobrazowego. Wcześniej grupa autorów przygotowała monografie obu parków

4894

Zostałem poproszony o napisanie rysu historycznego Pszczewa i okolic, który rozpoczyna monografię PPK. Zaprosiłem do współpracy historyka dr Karolinę Korendę–Gojdź, od urodzenia mieszkającą w Pszczewie i w ten sposób powstał chyba ciekawy rozdział. Jest on ilustrowany moimi oraz archiwalnymi fotografiami i nosi tytuł „Pszczew plszczy historią i przyrodą”.

Konferencję uświetniło swoją obecnością wielu gości. Znaleźli się wśród nich m.in. Stanisław Tomczyszyn – Wicemarszałek Województwa Lubuskiego, leśnicy: zastępca dyrektora RDLP Szczecin Maria Brzozowska, zastępca dyrektora RDLP Zielona Góra Krzysztof Poczekaj, nadleśniczowie lub ich przedstawiciele z okolicznych nadleśnictw oraz starostowie, wójtowie,  a także twórcy monografii obu parków krajobrazowych. Oprócz pracowników Zespołu Lubuskich Parków Krajobrazowych:

4895

byli też dawni pracownicy parków, dyrektorzy i przedstawiciele parków krajobrazowych z obszaru całej Polski oraz przedstawiciele różnych instytucji współpracujących i mediów. Na stronie http://www.zpkwl.gorzow.pl czytamy:

Podczas sesji referatowej odbyły się prelekcje autorów obu monografii na temat walorów historycznych, krajobrazowych oraz przyrodniczych Pszczewskiego i Gryżyńskiego Parku Krajobrazowego. Pośród licznych wystąpień mieliśmy przyjemność wysłuchać m.in. Pana Jarosława Szałatę, który opowiadał o historii Pszczewa i okolic, oraz Pana Wojciecha Zieleniewskiego – z wykładem na temat jezior i ryb jako bogactwa omawianego parku. Redaktor naczelny monografii Gryżyńskiego Parku Krajobrazowego Pan Marek Maciantowicz wypowiadał się m.in. o historii i ochronie opisywanego parku. Z kolei Pani Jolanta Kijowska scharakteryzowała środowisko abiotyczne parku, Pan Michał Smoczyk - świat roślin i grzybów, a Pan Ryszard Orzechowski przedstawił świat zwierząt Gryżyńskiego Parku Krajobrazowego.

 

Ochrona przyrody i wszelkich jej składników oraz ochrona krajobrazu każdego regionu naszego kraju pozostaje w ścisłym związku z wrażeniami, emocjami i uczuciami ludzi. Bo to ludzie kształtują praktycznie każdy krajobraz i zmieniają go pod kątem swoich potrzeb. Choć okolice Pszczewa, który nieustannie zmienia się i pięknieje w zasadzie niewiele się zmieniły. To Pszczew z okresu międzywojennego:

4896

A to podobna, współczesna panorama

4897

Konferencja i publikacje, które powstały w roku jubileuszu parków krajobrazowych może uświadomią nam to, co wprawdzie oczywiste, ale o czym czasem zapominamy. Zawarłem to w ostatnich zdaniach rozdziału monografii PPK:

Prawdziwym bogactwem są jeziora i lasy oraz pasjonujące wydarzenia historyczne, o których pamięć warto przechowywać. Właśnie to najbardziej przyciąga turystów, a  pszczewianom i ich gościom daje wielką radość mieszkania w tak pięknym otoczeniu przyrody. Radości obcowania z przyrodą szczególnego smaku dodają okruchy wspomnień o ludziach, wydarzeniach i sprawach wprawdzie minionych, ale zapisanych w ludzkiej pamięci i zaklętych w lasach, wodach, wzgórzach, drogach i drzewach. Dbajmy o nie i pamięć o nich  tak samo jak o nieskażoną przyrodę i piękno krajobrazu.

 

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl

 

 

 

 

 

 

Melancholia jesieni ma swój urok

$
0
0

490min

Już drugi dzień za oknem słychać kap, kap, kap… Nareszcie! Leśne drogi pokryte popiołem kurzu, zakurzone uprawy i młodniki, trzeszcząca ściółka chłoną upragnioną wilgoć. Tak długo nie padało, słońce wciąż pieściło nas gorącymi promieniami, że można było zapomnieć, że to już od dwóch tygodni jesień. Przed południem jeszcze nie padało, a zatem przejechałem i przeszedłem sporą część leśnictwa, zaglądając w różne zakamarki. Muszę przecież nadrobić niewielkie „tyły” związane z moim niedawno zakończonym urlopem. Spędziłem go z żoną we fantastycznej, wschodniej części naszej pięknej Polski. Odwiedziłem koniki biłgorajskie

4901

Spotkałem się w Zwierzyńcu ze swoim patronem Janem Gwalbertem

4902

Potem przejechałem różne miasta, atrakcje i puszcze Podlasia, Suwalszczyzny oraz Mazur. Spojrzałem też z zachwytem w bezmiar Śniardw

4903

Zajrzałem też do Bemowa Piskiego położonego na skraju słynnego poligonu w Orzyszu, gdzie swojego czasu szkoliłem się na żołnierza w Centrum Szkolenia Specjalistów Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Kraju.

4904

 Jest co wspominać, szczególnie w jesienne dni, tchnące melancholią… O wycieczce po wschodniej ścianie kraju i o moich wrażeniach stamtąd opowiem pewnie innym razem.

Wczoraj i dziś zulowcy zabrali się ostro do pracy, bo zapas drewna w leśnictwie stopniał poniżej niezbędnego minimum, a do końca roku zostało jeszcze sporo trzebieży do wykonania. W poniedziałek spotkałem się z ich szefem przy pakiecie zleceń na październik i ustaliłem zakres prac na najbliższy czas. Oprócz zaplanowanych trzebieży zostało jeszcze nieco złomów i wywrotów do usunięcia po czerwcowej wichurze. Ale nie tylko wykonanie cięć i pozyskanie drewna jest ważne i terminowe, bo trzeba rozpocząć rozdrabnianie gałęzi na zrębach, przygotowując je do orki przed zimą. Trzeba też zrobić ostatnie pielęgnacje upraw i czyszczenia młodników i zająć się ochroną lasu: wyszukać opanowane przez owady drzewa, przygotować się do czyszczenia budek lęgowych i wywieszania nowych, sprawdzić ogrodzenia upraw.

 Okazało się dziś także, że jeden ze szlabanów zabezpieczających bezpieczeństwo przejazdu kolejowego skorodował i przewrócił się.

4905

 Wczoraj wszystko było w porządku, bo zaglądam na te przejazdy codziennie dopilnowując, aby były stale zamknięte. To także jeden z codziennych obowiązków leśniczego. Trzeba zatem szybko naprawić lub wymienić uszkodzony metalowy szlaban.

 Zajrzałem też jak każdego dnia do wykonawców nowej drogi leśnej, która wygląda coraz okazalej. Dziś trwały prace przy włączaniu się w betonową drogę powiatową Szarcz- Stołuń, a zatem finał budowy coraz bliżej

4906

Ale pomimo różnych spraw i często odzywającego się telefonu przyjrzałem się dziś w lesie melancholii jesieni. Bo w zasadzie każdy leśniczy oprócz tego, że jest świetnym fachowcem od wszelkich spraw lasu, dobrym organizatorem prac i logistykiem, ma także duszę romantyka.

Jesień ze swoją nutą melancholii, mgłami, pajęczynkami i paletą barw jest balsamem dla każdej romantycznej duszy. Warto znaleźć chwilę czasu aby nacieszyć się jej urokiem. Liście drzew przebarwiają się już i w lesie zaczyna dominować brąz, żółć i czerwień. Modrzewie – jako jedyne z iglaków zaczynają tracić swoje igły. Czasami w dole pysznią się barwami dojrzałe owoce, np. berberysu lub trzmieliny

4907

Czerwienią się też jarzębiny i kaliny. Przekwitły już z kolei fiołkowe wrzosy i dno lasu zostało przytłumione szarością, spotęgowaną przez unoszący się wokół suchy pył. Ale właśnie odświeża kolory lasu i spłukuje pył jesienny deszcz, który swoją melancholią nieodparcie nawiązuje do znanej pieśni, napisanej w 1943 roku przez Mariana Matuszkiewicza:

Deszcz, jesienny deszcz

Smutne pieśni gra,

Mokną na nim karabiny,

Hełmy kryje rdza

Ale skoro mamy na szczęście czas pokoju- to lepiej wrócić myślami do znanego wiersza L. Staffa:

 

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną

 

Jesień, która nas właśnie otula lepką wilgocią po pędzie słonecznego lata spowalnia nas, wycisza, sprowadza na nas spokój. Szczególnie jesień obserwowana w lesie. Choć kto szczęśliwie mieszka na wsi kojarzy jesień z zapachem świeżo wykopanych ziemniaków, zapachem wilgotnego ogrodu i ostatnimi jabłkami wyglądającymi spośród żółtych liści w sadzie.

4908

Jesień to także kolorowe dynie, którymi chętnie dekorujemy wnętrza i otoczenie naszych domów. W niedzielę odbyło się Święto Dyni w przepięknych ogrodach Inspiracji Ogrodowych w Starym Dworze

4909

Kto nie był i nie zachwycił się czarem ogrodów urządzanych pomysłami oraz rękami Krystyny i Józefa niech choć czasem zajrzy na https://www.facebook.com/InspiracjeOgrodowe/

W tych ogrodach jest wiele pomysłów zainspirowanych lasem i naturą. Warto czerpać z tej mądrości i słuchać podpowiedzi przyrody, wystarczy tylko spokojnie pomyśleć, a najlepiej to wychodzi, gdy za oknem cicho szumi jesienny deszcz. Jesień nie jest szara, smutna i przygnębiająca. Raczej refleksyjna i poetycka, cieszmy się nią zatem, bo przecież nic nie trwa wiecznie.

Za chwilę pięknie ubarwione przez jesień drzewa staną się łyse i rozczochrane. Ani się obejrzymy, a gruby dywan liści pokryje śnieg. Korzystajmy do woli z jesiennego lasu, nawet jak mży deszcz i pozornie nic nie zachęca do wyjścia z domu. Warto choć na chwilę spotkać się z jesienną melancholią, nacieszyć oczy barwami jesieni, nazbierać sobie relaksujących kasztanów.

 Spotkać się z jesienią w lesie choćby po to, aby potem po powrocie do domu zasiąść przy filiżance herbaty i spokojnie zatopić się w myślach. Bo ani się obejrzymy, a spokój i melancholia jesieni ustąpi chłodnej, pośpiesznej zimie, a już niebawem ruszymy na spotkanie wczesnej wiosny mrucząc do siebie słowami „Lilki” Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej:

Pójdę w park rozszumiały w przedwiosennej trwodze,

z piórkami traw wschodzących w podścielisku chorem,

z myślą, że spotkam kogo na klonowej drodze

i że nie będę smutna powracać wieczorem...

Melancholia jesieni jest świetnym lekiem na pośpiech, codzienny stres i zmęczenie, a zatem choć nie reklamują jej w telewizji i nie przepisują tego specyfiku lekarze, warto z niej do woli korzystać dla własnego dobra.

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

Poznajmy gwiazdosze- kosmiczne grzyby

$
0
0

491min

Wczoraj pięknie zaświeciło słońce i okoliczne bory rozświetliły się świeżymi barwami. Kilkudniowy deszcz spłukał pył i nadał świeżości każdej gałązce czy igiełce. Ale to nie wiosna, ani lato, bo w lesie panuje cisza. Za to na niebie tłoczno od ptasich wędrowców. Z rana zajrzałem dziś nad Obrę i ze zdumieniem obserwowałem kilkadziesiąt czapli białych, które szczelnie wypełniły brzeg tej malowniczej rzeczki. Stały obok siebie jak wędkarze na zawodach, wpatrując się w taflę wody. Jaka szkoda, że aparat fotograficzny został w samochodzie...

Od rana odwiedziłem zulowców pracujących przy wykonywaniu trzebieży. Musiałem jednak wrócić na chwilę do leśniczówki, bo czekał tam na mnie interesant i gdy ruszyłem znowu w teren, aparat zabrałem ze sobą. Jak się później okazało, warto było. Las wyglądał dziś tak jakby była pełnia lata

4911

Słońce, wilgoć unosząca się w powietrzu i zielony las… Brakowało tylko grzybów do kompletnego obrazu. Ale przecież od dłuższego czasu panowała susza i po trzech dniach opadów trudno optymistycznie zakładać, że pojawi się w lesie las borowików czy podgrzybków.

 Moją uwagę zwrócił pień martwego drzewa, który od wielu lat leży przy leśnej drodze do Kuligowa. Zadbałem o to, aby pozostał w lesie nietknięty, gdy blisko 10 lat temu planowałem tu trzebież. Pomyślałem, że warto go teraz sfotografować, aby za jakiś czas sprawdzić ile z niego ubyło na skutek naturalnego rozkładu.

4912

Podszedłem bliżej pnia, podziwiając porastające go mchy i porosty

4913

Ale oprócz zielonego kożucha na martwym pniu, inny szczegół zwrócił moją uwagę

4914

Przyjrzałem się uważnie dość nietypowemu grzybowi. Przecież to owocniki gwiazdosza! Gwiazdosze to grzyby, które należą do grupy Geasteromycetes, zwanych także "grzybami żołądkowymi." Są spokrewnione z purchawkami i raczej łatwe do rozpoznania w terenie ze względu na niezwykły kształt. Na pierwszy rzut oka przypominają niezidentyfikowany obiekt latający, czyli UFO.

4915

  Młode, zamknięte gwiazdosze mają kształt cebuli lub jaja . Ich perydium (skóra) jest złożone z trzech warstw. Warstwy te pozwalają gwiazdoszom robić coś czego żaden inny grzyb nie jest w stanie. Wyobraźcie sobie, że gwiazdosze mogą się poruszać. Kształt tych szczególnych grzybów wypracowała natura po to, żeby główka, w której mieszczą się zarodniki mogła znaleźć się powyżej poziomu gruntu. Ma to wielkie znaczenie dla lepszego efektu rozsiania zarodników przez wiatr. 

Gwiazdosze początkowo mają postać kulistą, na szczycie stożkowato uwypukloną  i są zagłębione w ziemi. Wtedy bardziej przypominają purchawkę lub jajo porzucone w ściółce. Gdy rosną,  wydostają się na powierzchnię i zewnętrzna osłona tzw. egzoperydium pęka  i odgina się – w ten sposób powstają gwiaździste ramiona, które wynoszą główkę – to ta część osłonięta endoperydium – ponad poziom gruntu. To jest właśnie to charakterystyczne dla gwiazdoszy poruszanie, które wynika także z reakcji na np. krople deszczu.

Jest wiele gatunków gwiazdoszy, z których najczęściej spotykanym jest gwiazdosz frędzelkowy. To wcale nie znaczy, że jest to grzyb pospolity i powszechnie spotykany. Do 2014 r. gwiazdosz frędzelkowany objęty był ochroną gatunkową. Obecnie znajduje się na czerwonej liście grzybów wielkoowocnikowych w Polsce ze statusem „R - rzadki". Inne gatunki  gniazdosza są traktowane jako wymierające. Nie wiadomo z jakiego powodu gwiazdosze przestały być traktowane w Polsce jako gatunki ściśle chronione: czy dlatego, że uznano je za wymarłe i nie było co chronić, czy dlatego, że stały się tak pospolite?

Spotkałem się z gwiazdoszem w lesie po raz pierwszy, dlatego też nie podejmuję się jednoznacznie określić gatunku, bo często na jednym stanowisku rośnie ich kilka, a ich cechy osobowe są zmienne. Wokół pnia martwego drzewa pod Kuligowem były różne okazy i pewnie dopiero jakiś dobry mykolog, czyli specjalista zajmujący się badaniem grzybów jednoznacznie potrafiłby je ponazywać.

4916

A może ktoś z blogowych czytelników spróbuje? Przy okazji to także dobry przykład na to, jak martwe drzewa są ważne dla życia lasu. Gdyby nie było rozkładającego się pnia, być może nie spotkałbym rzadkich gwiazdoszy. Pień martwego drzewa celowo pozostawiony przez leśniczego w lesie dał im zatem życie i ochronę. Choć to grzyby, które choć już nie chronione aktem prawnym, w pewien sposób chronią się same, bo są po prostu niejadalne. Są nieatrakcyjne kulinarnie z powodu ciągliwego i szybko rozpadającego się na pylistą masę całego wnętrza. Ale spotkanie z rzadkimi, kosmicznymi grzybami ucieszyło mnie bardziej niż znalezienie smacznych borowików czy rydzów.

Z gniazdoszami wiąże się też wiele opowieści ludowych o tzw. „jajach węża” napotykanych w lesie.  Dotyczą one właśnie tego grzyba, choć czasem także młodego sromotnika. Przecież młodociana postać tego gatunku jak już pisałem wyżej to twór przypominający jajo o lekko poszerzonej podstawie i średnicy dochodzącej nawet do 5 cm. Takie „jajo” po jakimś czasie ciemnieje i pęka do połowy wysokości na kilka ramion, tworzących coś w rodzaju gwiazdy z resztą „jaja” w środku. Kiedy to się dzieje w pełni wykształcony owocnik może osiągać nawet blisko 20 cm średnicy i wygląda naprawdę intrygująco.

Czasem zatem przypominają jajo węża, czasem obiekt kosmiczny, ale z pewnością warto zwrócić uwagę na gwiazdosze w naszych lasach. Niewiele można o nich wyczytać i często są to sprzeczne lub niepełne wiadomości. Niedawno czytałem na stronie www.lasy.gov.pl tekst o obserwacjach gwiazdoszy w nadleśnictwach: Hajnówka i Browsk. Cieszę się, że także w lasach leśnictwa Pszczew można spotkać tak intrygujące i rzadkie grzyby.

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl

 

 

Leśnicy szczególnie jesienią dbają o nasze bezpieczeństwo

$
0
0

492min

Jesień przywitała się już z nami pierwszymi przymrozkami i coraz krótszymi dniami, schowanymi za porannymi mgiełkami oraz kurtyną opadających liści. Jest jednak jak na razie łagodna i delikatna. Trzeba przecież przyznać, że nie zaatakowała gwałtownie i niespodziewanie, a raczej subtelnie skrada się, uprzedzając różnymi znakami. Minęła połowa października, a pomimo suchego lata na drzewach wciąż jeszcze zostało sporo liści. Wokół pszczewskiej leśniczówki rośnie wianuszek starych lip, są robinie akacjowe i potężny dąb.

4921

 Mieszkamy tu już sporo ponad 20 lat, a zatem opadające różnobarwne liście wyznaczają swojego rodzaju rytm jesieni oraz naszego aktywnego życia. Dywan liści trzeba sukcesywnie usuwać z chodnika i trawnika, a wymaga to sporego nakładu czasu i sił. Ale stanowi to o uroku tego miejsca bo przecież drzewa są naszymi przyjaciółmi i nie można mieć do nich pretensji, że przysparzają nam sporo pracy. Miarą jesieni dla mieszkańców leśniczówki jest zatem czas i tempo spadania liści. Wiemy kiedy opadają klony i lipy, kiedy sumak gubi barwne pióropusze, kiedy dąb najpierw brązowieje, a potem łysieje po solidniejszym przymrozku. Gdy jesień przychodzi bardzo wcześnie, na Wszystkich Świętych liści już nie ma nawet na wielkim dębie. Gdy jest dość wczesna, na Wszystkich Świętych lipy są zupełnie gołe, ale dąb szumi jeszcze suchymi liśćmi. Gdy przychodzi późno, dopiero po Wszystkich Świętych zabieramy się za usuwanie liści. 

4922

Tak to jest, gdy żyje się blisko drzew i z drzewami…

Inną oznaka jesieni są poranne i wieczorne mgły. Można je obserwować z okna leśniczówki, spoglądając na jezioro

4923

Mgły jednak są bardzo ważne dla kierowców i wszystkich użytkowników dróg, szczególnie tych biegnących przez lasy. Opadające, zalegające na drogach liście i mgły są sporym zagrożeniem na drogach. Ludzie siadający za kierownice samochodów, ale także piesi i rowerzyści zwykle nie zwracają uwagi na to, że przyszła jesień.

4924

 Należy o tym pamiętać w trakcie słonecznego, jesiennego dnia, ale szczególnie o zmierzchu. Dla własnego, ale nie tylko, bezpieczeństwa warto spostrzec, że lato już minęło. Każdego dnia rano i wieczorem spotykam samochody z niesprawnym oświetleniem. Codziennie spotykam pieszych i rowerzystów, którzy ciemno ubrani, jakże często bez żadnego oświetlenia i wymaganych odblasków przemieszczają się drogami pośród lasów. Jak bardzo i niepotrzebnie ryzykują!

Choćby jeden, niewielki odblaskowy pasek, przymocowany do ubrania lub roweru pozwoli nam spokojnie obserwować uroki jesieni tej, następnej i wielu następnych. Przecież często sami za chwilę siadamy za kierownicę samochodu i dziwimy się głupocie lub niefrasobliwości pieszego, który wchodzi na jezdnię tuż przed samochodem lub porusza drogą bez oświetlenia lub choćby odblaskowego elementu.

Leśnicy cenią wszelkie życie i zdrowie każdej istoty, a szczególnie ludzi, a zatem od dawna w ramach działań edukacyjnych rozdają m.in. takie praktyczne odblaskowe paski z logo LP

4925

Nie trzymajcie ich w szufladzie, a wykorzystujcie dla swojego bezpieczeństwa, szczególnie teraz, jesienią. Odblaskowy pasek owinięty wokół ręki, ramy roweru czy przyczepiony do torby może uratować życie. Kolorowo i profesjonalnie ubrany rowerzysta na jesiennej drodze biegnącej przez lasy to nie szpan lecz wymóg bezpieczeństwa

49212

Warto też przypomnieć, że szczególnie na początku jesieni należy bardzo uważać na drogach na zwierzęta leśne. Właśnie podczas występowania porannych i wieczornych mgieł wszelkie zwierzęta wyruszają na żer lub z niego wracają. Przecinają wtedy szlaki ludzkie: chodniki, ulice, drogi, linie kolejowe a czasem też tramwajowe. Czasem o tym nie wiemy i czasem nie pamiętamy ale bardzo często w tych spotkaniach giną zwierzęta, a bywa też, że także niestety ludzie...

4926

Zwierzęta wykorzystują wczesną jesień na zgromadzenie zapasu tkanki tłuszczowej, która pozwala im bezpiecznie przetrwać zimę. Niektóre robią sobie też zapasy żywności, jak np. wszędobylskie i bardzo teraz aktywne sójki.

4927

Dlatego leśnicy, w kontakcie z drogowcami i policjantami ustawiają przy drogach publicznych specjalne znaki ostrzegające np. przed zwierzyną i przypominają o bezpiecznym zachowaniu. Także poruszając się pieszo czy rowerem po leśnych drogach szczególnie jesienią bezwzględnie przestrzegajmy takich zakazów

 4928

Nie wolno zbliżać się do pracujących drwali czy maszyn, bo leśne prace są bardzo niebezpieczne. Także w ścisłej współpracy z drogowcami i policjantami jesienią, tak jak wiosną leśnicy dokonują przeglądu drzew wzdłuż dróg przebiegających przez lasy. Wypatrują złamanych, niebezpiecznie zwisających konarów lub wierzchołków, typują nadmierne pochylone lub usychające drzewa, które mogą stanowić zagrożenie dla podróżnych. Te najbardziej niebezpieczne natychmiast usuwają. Dlatego właśnie teraz, możecie zobaczyć na drodze policjanta, drogowca lub kogoś z leśników w takiej kamizelce wzywającego was do zatrzymania się

4929

Nie wolno ignorować takich sygnałów i zasłaniać się pośpiechem lub obawą przed spóźnieniem do pracy czy szkoły. Zdarzają się, niestety,  próby omijania osób kierujących ruchem, szczególnie gdy w zasięgu wzroku nie ma radiowozu. Czasem nie ma potrzeby, aby to policjanci pomagali w usuwaniu zagrażających drzew. Leśnicy samodzielnie, choć w porozumieniu z innymi służbami szybko i sprawnie usuną niebezpieczeństwo i czasem trzeba chwilę poczekać, a bezwzględnie należy zastosować się do sygnałów i poleceń osób kierujących ruchem. Nie jest to zwykle prosta operacja, ale jeśli nie przeszkadzamy swoim nieodpowiednim zachowaniem to drwale i leśnicy szybko zapewnią wszystkim bezpieczny przejazd.

49210

Naturalnie nie sposób usunąć wszystkie drzewa z poboczy dróg. Nie traktujmy ich jak wrogów czyhających na nasze życie. Drzewa rosną wokół nas i dla nas. Z całą pewnością nie po to, aby rozbić o nie nasze auto… Pamiętajmy o tym szczególnie jadąc piękną aleją, nawet wtedy gdy jest mokro i ślisko. Zachwycajmy się pięknem drzew jadąc przy nich po prostu wolniej. Szczególnie mglistą i mokrą jesienią, gdy na asfalcie są kałuże i kożuch kolorowych liści. Szanujmy drzewa nie tylko w ich święto, raz w roku, 10 października.

 Może się także zdarzyć, że jesienią w pobliżu dróg biegnących przez lasy zobaczycie sporo osób ubranych w „organizacyjną zieleń” oraz zaopatrzonych w kamizelki odblaskowe. Może to być polowanie zbiorowe lub przypominające polowanie liczenie zwierzyny w lesie. Wtedy także należy zachować daleko idącą ostrożność, bo przez drogę może przebiegać wataha dzików lub chmara jeleni wypłoszona ze swojej leśnej ostoi. Ostatnio wszyscy z wielką uwagą słuchamy medialnych doniesień o konieczności zmian w polskim łowiectwie, a z drugiej strony o problemie ASF czyli afrykańskiego pomoru świń.

Według informacji PAP minister środowiska wydał zalecenia dla myśliwych, aby zwiększyć odstrzał dzików do ponad 250 tysięcy sztuk rocznie. Dotychczas plan roczny odstrzału dzików wahał się pomiędzy 200 a 250 tysięcy.

 W informacji przygotowanej przez PAP czytamy: „ Jak wynika z informacji MŚ w Polsce - zgodnie z rekomendacjami Unii Europejskiej - powinno żyć 135,5 tys. dzików (0,5 osobnika na km kw). Tymczasem według stanu stan na 10 marca 2016 jest ich ok. 245 tysięcy.”

492111

Jednak zanim zacznie obowiązywać ten zwiększony odstrzał, minister zarządził wielkoobszarową dokładną inwentaryzację dzików. Dlatego w najbliższą sobotę i niedzielę leśnicy wspierani przez myśliwych będą liczyć dziki metodą próbnych pędzeń. Uważajcie zatem na jesiennych drogach, szczególnie w ten weekend, bo nawet w środku dnia mogą się tam pojawić zwierzęta.

Leśnicy przez cały rok mają wiele pracy, służąc zarówno ludziom jak i przyrodzie. Nawet spokojna melancholia jesieni nie spowalnia tempa, a coraz krótszy dzień nawet „podkręca” rytm dnia tej tylko pozornie spokojnej profesji. W służbowej poczcie wciąż pojawiają się nowe zadania, oprócz tych wynikających z normalnego toku pracy. Jednak leśnicy dbając o ojczystą przyrodę i racjonalnie zarządzając lasem nieustannie troszczą się także o bezpieczeństwo ludzi. Warto o tym pomyśleć w jesienne wieczory i docenić ich starania poprzez rozumne stosowanie się do podpowiedzi, próśb i zaleceń leśników.

 

Leśniczy Jarek  -lesniczy@erys.pl

 

 

 

 

 

 

 

Viewing all 144 articles
Browse latest View live